Ks. Andrzej Hanich
Instytut Śląski
Losy ludności na Śląsku Opolskim w czasie działań wojennych i po wejściu Armii Czerwonej w 1945 roku
„Studia Śląskie”, tom 71, 2012
Działania zbrojne frontu wschodniego pod koniec drugiej wojny światowej, jakie toczyły się na Śląsku Opolskim[1] od stycznia do maja 1945 r. i opanowanie tego obszaru przez armię Czerwoną spowodowały w tym regionie dramatyczne przeobrażenia – ogromne zniszczenia wojenne i znaczne straty wśród mieszkańców, a w końcu zmianę jego przynależności państwowej i wymianę dużej części ludności.
Choć o wojennych i bezpośrednio powojennych losach ludności pisali już różni autorzy (m.in. Zbigniew Kowalski[2], Piotr Madajczyk[3], Bernard Linek[4], Edmund Nowak[5], Zygmunt Woźniczka[6], Andrzej Hanich[7]), to jednak czynili to w ramach szerszych opracowań dotyczących dziejów Śląska Opolskiego w okresie drugiej wojny światowej i w pierwszych latach po 1945 r. dlatego warto przedstawić to zagadnienie osobno, w jednym opracowaniu, tym bardziej że stale odkrywane są przez badaczy historii lokalnej różnych miejscowości nowe szczegóły i fakty tego dotyczące, które autor, przynajmniej w jakimś stopniu, starał się także uwzględnić w prezentowanym artykule.
Śląsk opolski pod względem narodowościowym i wyznaniowym przed 1945 r.
Cechą charakterystyczną Śląska Opolskiego była zdecydowana przewaga ludności katolickiej i dominacja śląskiej odmiany języka polskiego (gwary śląskiej) na terenach wiejskich, na wschód od linii Kluczbork–Popielów–Niemodlin–Biała–Baborów[8].
„Istnieją dwie przesadne, a tym samym fałszywe, tendencje w ocenie ducha polskiego tej śląskiej ludności – wyjaśniał opinii publicznej w Polsce rok po wojnie ks. Bolesław kominek[9]. – Jedni pragnęliby w nich wszystkich widzieć Polaków-bohaterów, którzy przetrwali w postawie bojowej oderwani przez 700 lat od Macierzy, itd. W książkach i czasopismach bowiem czytali o powstaniach, plebiscytach i innych objawach patriotyzmu opolskich Ślązaków. drudzy zaś – zwłaszcza ci, którzy się po raz pierwszy z nimi stykają – uważają ich za Niemców, szwabów. tymczasem prawda mieści się pomiędzy tymi dwiema skrajnościami – w samym środku. Ślązacy opolscy na ogół – z wyjątkiem kilku czy kilkunastu tysięcy przywódców, byłych powstańców, itd. – wcale nie byli takimi «narodowcami» polskimi, bo właściwej Polski nigdy nie mieli okazji widzieć, ani w niej nie żyli. trzymali się z uporem, cechującym chłopa, zwyczajów ludowych, języka, religii w języku ojczystym – nieraz skażonym – podawanej. i to jest ich wielka zasługa. ale i z tych pozycji wypychał ich germanizator krok za krokiem. Proces ten odbywał się szczególnie po podziale Śląska w roku 1922 w tempie przyśpieszonym, kiedy to większość bardzo wysoko uświadomionych narodowo opolskich Ślązaków miało bardzo słabą nadzieję zobaczenia kiedykolwiek Polski jako państwa na swojej zagrodzie ojczystej. a wróg podchodził do nich bardzo podstępnie. kupował po prostu ich dusze wysoką stopą materialną życia, kupował ich dzieci w szkole – tak że wielu, bardzo wielu nie zdawało sobie po prostu z tego sprawy, że się znajdują na równi pochyłej, oddalającej ich od polskości. – Zwłaszcza młodzież, która przeszła szkoły hitlerowskie i różne organizacje ze szkołą związane (przymusowe zresztą), została ogromnie nadwątlona duchowo i traciła język ojczysty w tempie ogromnie szybkim”[10].
Ludność ta, mająca poczucie odrębności od Niemców i Polaków – choć z Niemcami łączył Ślązaków stosunek do pracy i wspólnota kultury materialnej oraz znajomość języka, jakkolwiek w społeczeństwie niemieckim byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii, „Wasserpolacken”, a z Polakami łączyło ich pokrewieństwo kulturowe, język, tj. gwara śląska i obyczaj – przede wszystkim identyfikowała się z własną grupą etniczną, wsią, sąsiadami i z wyjątkiem działaczy polskich[11] pozostawała w swej masie szeroką zbiorowością ludzi miejscowych, których polskość była obyczajowa[12]. katolicyzm tej ludności z polską mową w kazaniach, śpiewach, modlitwie i spowiedzi stanowił o specyfice tej zbiorowości regionalnej, a tylko najbardziej uświadomiona niewielka jej część widziała w katolicyzmie także łącznik z narodem polskim[13]. Ludność ta nie miała też poczucia ojczyzny ideologicznej (Vaterland), ale pielęgnowała w sobie miejsce, gdzie mieszkała i żyła – swoją„małą ojczyznę” (Heimat). dlatego też nie miała wyraźnego poczucia tożsamości narodowej, a jedynie śląską świadomość regionalną, dość często połączoną z większym lub mniejszym „przechyłem” w stronę niemiecką lub polską. Określenie „Polak” lub „Niemiec” w odniesieniu do takich osób posiadało charakter nie rzeczownikowy, lecz przymiotnikowy – było się „większym” lub „mniejszym” Polakiem lub Niemcem[14]. W latach międzywojennych tak pisał o tym ks. dr Emil Szramek:
„Wynikiem długiej infiltracji, czyli mieszaniny narodowej były tu jednostki nie tylko dwujęzyczne, ale też podwójnego oblicza narodowego, podobne do kamieni granicznych, które z jednej strony noszą znamię polskie, a z drugiej niemieckie, albo do gruszy granicznych, które na obie strony rodzą. Nie są to ludzie bez charakteru, lecz ludzie o charakterze granicznym”[15].
W roku 1939 Śląsk Opolski zamieszkiwało ogółem, według danych kościelnych, 1 555 505 osób, z czego katolików było 1390 tys. (89%); ewangelików – 150 tys. (9,7%), a osób bezwyznaniowych i członków innych mniejszych wspólnot religijnych – 15 tys. (1,3%)[16]. Około 900 tys. opolskich Ślązaków posługiwało się (obok używania języka niemieckiego) językiem polskim (gwarą śląską), a pozostałych 300–400 tys. wyłącznie językiem niemieckim[17].
Ludność polskojęzyczna zamieszkiwała przede wszystkim wschodnią, przedodrzańską część Śląska Opolskiego, natomiast niemieckojęzyczna – zachodnią, zaodrzańską część Śląska Opolskiego, całkowicie zasiedlając dwa tamtejsze powiaty: nyski i grodkowski, a w większości kolejne dwa powiaty: głubczycki i niemodliński. ludność niemieckojęzyczna stanowiła również większość mieszkańców dużych miast Śląska Opolskiego, jak: Bytom, Gliwice, Zabrze, Opole i Racibórz[18]. W miastach tych było analogicznie jak w przedwojennym Lwowie i jego okolicach, gdzie w centrum miasta przeważał żywioł polski, natomiast przedmieścia i okolice były raczej ukraińskie – na Śląsku Opolskim było podobnie – w centrach wspomnianych miast przeważała ludność niemiecka, natomiast ich obrzeża i dookolne wioski zamieszkane były głównie przez polskojęzycznych Ślązaków[19].
Ponadto niewielka liczebnie grupa ludności śląskiej mówiącej po morawsku (obok używania języka niemieckiego) zamieszkiwała tereny przygraniczne Śląska Opolskiego z Czechosłowacją – w powiecie głubczyckim i częściowo raciborskim. Był to obszar trzech dekanatów: Branice, Głubczyce i Kietrz należących do archidiecezji ołomunieckiej (tzw. pruskośląska część tej archidiecezji) oraz część dekanatu tworkowskiego, który należał do archidiecezji wrocławskiej. Po wojnie wszystkie wspomniane dekanaty znalazły się w granicach nowo utworzonej administracji apostolskiej Śląska Opolskiego, a później diecezji opolskiej.
Obszar Śląska Opolskiego zamieszkiwało również ok. 150 tys. ludności ewangelickiej – w 90% niemieckojęzycznej – podobnie jak i w 90% Niemcami były osoby bezwyznaniowe oraz członkowie różnych grup religijnych i sekt (z ogólnej ich liczby ok. 15 tys. osób)[20]. Najwięcej ewangelików mieszkało w dużych i średnich miastach, a mianowicie w Bytomiu, Zabrzu, Gliwicach, Opolu, Nysie, Raciborzu i Kluczborku oraz na północnych i zachodnich obrzeżach Śląska Opolskiego. Bezwzględną większość wyznaniową (53% ogółu mieszkańców) ewangelicy stanowili w dekanacie[21] kluczborskim (rzeka Stobrawa była tu granicą międzykonfesyjną), gdzie w 1929 r. mieszkało 31 971 ewangelików (w tym spora grupa polskojęzycznych) i 28 544 katolików. Zdecydowana przewaga liczebna ludności ewangelickiej nad ludnością katolicką zaznaczyła się zwłaszcza w Byczynie, Kluczborku, Kostowie i Wołczynie, jakkolwiek w dekanacie kluczborskim były również miejscowości (i zarazem parafie) na wskroś katolickie, takie jak: Bogacica, Chocianowice, Kujakowice Górne, Kuniów, Łowkowice i Tuły, które historycznie związane były (do 1810 r.) z zakonem krzyżowców (z czerwoną gwiazdą). Poza dekanatem kluczborskim procentowo najwięcej ewangelików było w dekanatach zachodnich (graniczących ze zdecydowanie protestanckim dolnośląskim powiatem brzeskim): w niemodlińskim (ok. 29% ogółu ludności) oraz grodkowskim (ok. 26%), gdzie były również parafie katolickie o zdecydowanej większości ludności ewangelickiej, jak parafia Rogi (w niemodlińskim) czy parafie Wierzbnik i Gałążczyce (w dekanacie grodkowskim). Ponadto powyżej 10% protestantów liczyły dekanaty: Prudnik (17,2%), Opole (11,3%), Gliwice (10,0%) i Nysa (10,3%). Od 5 do 10% protestantów miały dekanaty: Olesno (9,6%), Głubczyce (9,2%), Kietrz (8,9%), Dobrodzień (8,8%), Bytom (8,2%), Stare Siołkowice (8,0%), Zabrze (6,9%), Paczków (6,9%), Otmuchów (6,2%), Głogówek (6,0%), Racibórz (5,8%) oraz Strzelce Opolskie (5,7%). Od 3 do 5% ludności protestanckiej liczyły dekanaty: Koźle (4,8%), Branice (3,6%), Pyskowice (3,6%), Głuchołazy (3,6%) i Skoroszyce (3,1%). Poniżej 3% ludności protestanckiej odnotowano w dekanatach: Prószków (2,9%), Toszek (2,4%), Ujazd (2,2%), Strzeleczki (obecnie dekanat krapkowicki – 2,2%), Tworków (1,4%), Biała (1,2%), Gościęcin (1,2%) oraz dekanat o najniższym procencie ludności protestanckiej: Łany (0,9%)[22].
Ludności żydowskiej było już w tym czasie (w 1939 r.) bardzo niewiele, tym bardziej że nigdy nie stanowiła ona zbyt licznej grupy społecznej na Śląsku Opolskim. Przed dojściem Adolfa Hitlera do władzy w Niemczech, społeczność żydowska wyznania mojżeszowego na obszarze Śląska Opolskiego liczyła (w 1928 r.) zaledwie 9557 członków (choć była to znacząca i wpływowa grupa), zespolonych w 23 gminach synagogalnych[23], w następujących miastach i miejscowościach: Bytom – z gminą liczącą 3574 członków, Gliwice – 2021, Zabrze – 1140, Racibórz – 706, Opole – 536, Nysa – 340, Kluczbork – 130, Głubczyce – 126, Strzelce Opolskie – 120, Olesno – 105, Prudnik – 100, Pyskowice – 98, Wołczyn – 86, Koźle – 78, Głogówek – 61, Grodków – 55, Dobrodzień – 46, Wielowieś – 45, Pokój – 43, Kietrz – 40, Gorzów Śląski – 40, Byczyna – 40 i Toszek – 27[24]. Po dojściu Hitlera do władzy rozpoczął się, i z czasem coraz bardziej zaczął przybierać na sile, proces eksterminacji ludności żydowskiej. W jego wyniku zniknął bezpowrotnie jeden z elementów mozaiki narodowościowej na Śląsku Opolskim.
Przez lata drugiej wojny światowej liczba ludności katolickiej (stałych mieszkańców) na Śląsku Opolskim utrzymywała się mniej więcej na tym samym poziomie i w połowie 1944 r. wynosiła 1 388 564 osób[25]. Oprócz tego na obszarze tym przebywały w tym czasie jeszcze dziesiątki tysięcy jeńców wojennych różnych nacji – głównie radzieckich, a także rzesze polskich robotników przymusowych oraz niemieckich uciekinierów z zachodnich obszarów III Rzeszy objętych bądź zagrożonych wojną, choć wraz z przybliżeniem się działań wojennych do Śląska Opolskiego fala tych uciekinierów odpłynęła z powrotem na zachód.
Opanowanie Śląska Opolskiego Przez Armię Czerwoną w 1945 r.[26]
Wojny w pełnym tego słowa znaczeniu Śląsk Opolski nie zaznał od czasów napoleońskich, za to działania wojenne, jakie toczyły się na jego obszarze przez okres trzech i pół miesięcy w pierwszej połowie 1945 r. zamieniły w zgliszcza niektóre jego okolice. Wstępem do tych działań były zmasowane naloty amerykańskie w drugiej połowie 1944 r., które zniszczyły kędzierzyńską aglomerację przemysłową[27]. Właściwe działania wojenne rozpoczęły się dopiero w ostatniej dekadzie stycznia 1945 r. wraz z nadejściem frontu wschodniego i na obszarze Śląska Opolskiego trwały do 9 maja 1945 r. Zajmowanie Śląska Opolskiego przez armię Czerwoną odbywało się etapami, w ramach strategicznych operacji zaczepnych armii Czerwonej, które według Damiana Tomczyka, układają się wyraźnie w cztery fazy[28].
Pierwsza faza zdobywania Śląska Opolskiego przez wojska radzieckie była częścią operacji wiślańsko-odrzańskiej (12.01.–7.02.1945 r.), nazwanej tak od obszaru, na którym toczyły się działania frontowe, kiedy to po pięciomiesięcznych przygotowaniach wojska 1. Frontu Ukraińskiego pod dowództwem marszałka Iwana Koniewa ruszyły 12 stycznia 1945 r. znad Wisły, z przyczółka pod Sandomierzem, nacierając na Częstochowę i Wrocław[29]. Miały one miażdżącą przewagę nad broniącymi się armiami niemieckimi. dysproporcja sił wynosiła: w ludziach – 4,2:1, w działach – 6,2:1, w moździerzach – 5,6:1 i w czołgach oraz działach samobieżnych – 5,6:1. Wojska 1. Frontu Ukraińskiego, złożone z trzech armii ogólnowojskowych, dwóch armii pancernych i dwóch samodzielnych korpusów pancernych, liczyły łącznie 1 100 000 żołnierzy, 3244 czołgi i działa pancerne, ponad 16 000 dział i moździerzy wspartych 2582 samolotami[30], podczas gdy broniące się niemieckie 4. Armia Pancerna i 17. armia, które później wycofywały się na Śląsk Opolski, miały w swoich szeregach ok. 250 000 żołnierzy. W skład 4 Armii Pancernej wchodziły: 42. Korpus Armijny i 48. Korpus Pancerny, a w skład 17. Armii: 59. Korpus Armijny i 11. Korpus Armijny SS. Obie armie tworzyły grupę armii „A” (odpowiednik radzieckiego frontu), która przemianowana została 25 stycznia 1945 r. na grupę Armii „Mitte” – „Środek”, a jej dowódcą był gen. płk (a niebawem feldmarszałek) Ferdinand Schörner[31]. W dywizjach niemieckich było wielu żołnierzy pochodzących ze Śląska. Na szlaku ich rozbitych jednostek miały się niebawem znaleźć ich rodzinne miejscowości.
1. Front ukraiński miał do pokonania 280–300 km, by w ramach planów wyjść i zdobyć przyczółki nad Odrą, z których niejako z marszu miano atakować Drezno i Berlin, pokonując jednak najpierw kilka przygotowanych zawczasu linii obronnych na bezpośrednim zapleczu frontu. dowództwo radzieckie założyło bardzo duże tempo natarcia, nie pozwalające cofającym się wojskom niemieckim na zajmowanie i obronę kolejnych, przygotowanych rubieży. W ciągu pierwszego tygodnia (12–17.01.1945 r.) operacji wiślańsko-odrzańskiej wojska 1. Frontu Ukraińskiego rozcięły obronę niemiecką na froncie o szerokości 250 km i na głębokość 150 km, podeszły do granic Śląska i 19 stycznia 1945 r. wkroczyły na jego obszar, na którym główna linia obrony niemieckiej przebiegała wzdłuż rzeki Odry. Ciągnącą się wzdłuż prawego brzegu Odry i sięgającą po Racibórz „pozycję odrzańską” „usztywniały” miasta–twierdze: Wrocław i Opole (otoczone podwójnym pierścieniem umocnień, były przygotowane do obrony w okrążeniu) oraz tzw. miasta-punkty oporu: Ścinawa (na dolnym Śląsku), Brzeg,K koźle i Racibórz (miasta garnizonowe, które posiadały pewną liczbę umocnień i były zdolne do obrony w ramach linii frontu, ale nie w okrążeniu). W konsekwencji przedodrzańska część Śląska Opolskiego, pozbawiona obrony większych formacji wojsk niemieckich, które stawiałyby silniejszy opór, została zdobyta w ciągu zaledwie kilkunastu dni przez nacierającą armię Czerwoną.
W dniach 19–20 stycznia 1945 r. jednostki 52. Armii zdobyły Byczynę, a w dniach 19–21 stycznia 3. Armia Pancerna gwardii przejęła Gorzów Śląski. W tym samym czasie (21 stycznia) radziecka 95. dywizja Piechoty gwardii zdobyła Kluczbork, a następnie Wołczyn. dnia 20 stycznia radzieckie jednostki powietrzno-desantowe gwardii przystąpiły do walk o Olesno, które ostatecznie opanowano 22 stycznia 1945 r. dnia 21 stycznia wojska radzieckiego 31. Samodzielnego korpusu Pancernego przejęły Strzelce Opolskie, a następnego dnia 2. dywizja kawalerii gwardii opanowała m.in. Ujazd, Leśnicę i Górę Św. Anny. Po stoczonych w nocy z 22 na 23 stycznia ciężkich walkach jednostki 3. armii Pancernej gwardii (część 54. Brygady Pancernej z 7. Korpusu Pancernego) i 21. Armii Ogólnowojskowej (120. Dywizja Piechoty ze 117. Korpusu Piechoty) zdobyły Ozimek, broniony przez oddziały Wehrmachtu, Volkssturm i żołnierzy łotewskich. W tym samym czasie (23 stycznia) radzieckie jednostki pancerne opanowały również Gogolin. Następnie ruszyły w kierunku górnośląskiego Okręgu Przemysłowego zajmując Gliwice, Zabrze i Bytom. inne jednostki dotarły w rejon Opola w dniach 22–23 stycznia 1945 r. i okrążyły miasto od północy i wschodu. Były to duże siły radzieckie, złożone z dwóch korpusów pancernych gwardii (6. i 7. z 3. Armii Pancernej Gwardii), dwóch dywizji piechoty gwardii (15. i 58. z 34. Korpusu Piechoty Gwardii 5. armii Gwardii), jednej dywizji piechoty (118. z 34. korpusu Piechoty gwardii) oraz korpusu piechoty (117. Korpus Piechoty z 21. Armii). Część tych sił przeprawiła się już wówczas przez Odrę w rejonie wsi Żelazna (7 km na północ od Opola). dnia 23 stycznia 1945 r. doszło do pierwszych walk pod Zakrzowem i Groszowicami oraz wzdłuż linii kolejowej Kluczbork–Jełowa–Opole.
Obroną twierdzy Opole dowodził wówczas płk Johann hr. von Pfeil. Na wieść o zbliżaniu się radzieckich jednostek pancernych, przebywający w Opolu 21 stycznia dowódca niemieckiej grupy armii „A” feldmarszałek Ferdinand Schörner pośpiesznie opuścił miasto, rozkazując miejscowemu garnizonowi bronić się do ostatniego żołnierza. Pułkownik J. von Pfeil, nie widząc możliwości długotrwałej obrony miasta i nie znajdując innego wyjścia z beznadziejnej sytuacji, zastrzelił się w nocy z 21 na 22 stycznia. Wieczorem 22 stycznia dowódca niemieckiej 4. Armii Pancernej, gen. Fritz Gräser, któremu podporządkowano operacyjnie załogę twierdzy opolskiej, anulował rozkaz o obronie twierdzy do ostatniego żołnierza i wydał nowe dyspozycje, zgodnie z którymi, w przypadku wystąpienia groźby okrążenia bądź silnego naporu wojsk radzieckich, garnizon opolski miał opuścić prawobrzeżną część miasta i bronić rejonu Opola na lewym brzegu Odry.
W nocy z 23 na 24 stycznia 1945 r. wojska radzieckie, atakując od strony południowo-wschodniej, opanowały Nową Wieś królewską, a następnie przeniknęły stąd do centrum miasta, zajmując m.in. stację kolejową Opole główne. inna część sił radzieckich przypuściła atak od strony północno-wschodniej z zadaniem osiągnięcia brzegu Odry w rejonie Zakrzowa. Nad ranem prawobrzeżna część Opola była już całkowicie opanowania przez wojska radzieckie, które 24 stycznia w godzinach przedpołudniowych zajęły również wyspę Bolko. dnia 5 lutego 1945 r. wojska radzieckie rozpoczęły natarcie od strony Lewina Brzeskiego i po ciężkich walkach zajęły Grodków (8.02), kierując się stamtąd na południe w stronę Nysy. dnia 4 lutego zaczęły się równie ciężkie walki o Brzeg, który został ostatecznie opanowany przez Armię Czerwoną 6 lutego.
Tak więc w ciągu trzech tygodni walk na Śląsku (19.01–7.02) wojska 1. Frontu Ukraińskiego, rozwijając działania pościgowe w kierunku Wrocławia, Głogowa i Opola, do końca stycznia zajęły prawobrzeżną (przedodrzańską) część Śląska Opolskiego, wyszły nad Odrę, która była silnie ufortyfikowaną linią obrony i trudną do pokonania szeroką przeszkodą naturalną, w wielu miejscach przełamały linię Odry i zdobyły na jej zachodnim (lewym) brzegu przyczółki. Jednakże z powodu zaciętej obrony niemieckiej musiały zatrzymać się na blisko osiem tygodni na linii frontu biegnącej wzdłuż rzeki.
Druga faza zdobywania Śląska Opolskiego przez wojska radzieckie miała miejsce w ramach operacji opolskiej (15–31.03), która nastąpiła po zakończeniu operacji dolnośląskiej (8–24.02). W trakcie operacji dolnośląskiej wojska prawego skrzydła 1. Frontu Ukraińskiego wyszły nad Nysę Łużycką na odcinku od Gubina po Pieńsk, zaś wojska centrum otoczyły 22 lutego twierdzę Wrocław („Festung Breslau”; miasto to poddało się dopiero 6.05.1945 r. – po 80 dniach oblężenia i po czterech dniach od upadku Berlina) i doszły do podnóża Sudetów na odcinku od Pieńska przez Lubań, Lwówek, Jawor do Sobótki. tym samym wojska 1. Frontu Ukraińskiego opanowały Dolny Śląsk aż po Sudety. Po zakończeniu tej operacji wojska tegoż Frontu były rozciągnięte na przestrzeni ok. 530 km, przy czym lewe (południowe) skrzydło Frontu pozostawało w tyle za pozostałymi siłami od 150 do 200 km i miało przed sobą, czyli na tyłach głównych sił 1. Frontu – na zaodrzańskiej części Śląska Opolskiego (między dąbrową, Niemodlinem, Korfantowem, Głogówkiem i Krapkowicami), jedno z najsilniejszych zgrupowań sił niemieckich, liczące do 25 dywizji, które mogły od południa (na kierunku raciborskim) uderzyć na wojska radzieckie 59. i 60. Armii i odebrać Górnośląski Okręg Przemysłowy, a także (na kierunku zachodnim) odblokować okrążony Wrocław, odrzucić wojska radzieckie za Odrę i wyjść na tyły głównych sił 1. Frontu Ukraińskiego, przygotowujących się do uderzenia na Berlin. ta niezwykle niebezpieczna sytuacja, w jakiej znalazły się wojska 1. Frontu Ukraińskiego po zakończeniu operacji dolnośląskiej (8–24.02), zmusiła dowództwo radzieckie do przygotowania planu tzw. operacji opolskiej, mającej na celu wyrównanie linii frontu przez armie lewego skrzydła do pozycji zajmowanych przez wojska centrum 1. Frontu Ukraińskiego, tj. do linii: Strzelin–Paczków–Opava, przez rozbicie opolsko-raciborskiego zgrupowania wojsk niemieckich w zaodrzańskiej (lewobrzeżnej) części Śląska Opolskiego i wyparcie ich w Sudety.
Operację opolską przeprowadziły w dniach 15–31 marca 1945 r. wojska centrum i lewego skrzydła 1. Frontu Ukraińskiego. W połowie marca 1945 r. jednostki 4. Armii Pancernej Gwardii i 21. Armii Ogólnowojskowej osiągnęły linię Prudnik–Biała–Ligota Bialska, łącząc się na tej rubieży z jednostkami 59. Armii, nacierającymi z przyczółka pod Koźlem w kierunku zachodnim. W ten sposób 18 marca zakończone zostało okrążanie opolskiego zgrupowania wojsk niemieckich broniących linii Odry na południe od Opola. W tym samym czasie (18.03) wojska radzieckie zdobyły Koźle, a dzień później (19.03) rozpoczęto działania mające na celu likwidację okrążonego zgrupowania niemieckiego. Wojska radzieckie opanowały też tegoż dnia ostatnią, lewobrzeżną część Opola, a także Krapkowice i Głogówek. dnia 24 marca zdobyta została – przez jednostki 21. Armii – Nysa, przygotowana przez Niemców do obrony jako twierdza, lecz ostatecznie (w nocy z 23 na 24.03) opuszczona przez główne siły niemieckie, które zajęły dogodniejsze pozycje w rejonie Białej Nyskiej (dobrze zawczasu ufortyfikowanej). tego samego dnia, tj. 24 marca, wojska 59. i 60. Armii, wspierane przez 2. Armię Lotniczą, zdobyły Głubczyce. Prowadzone w dniach 29 i 30 marca przez 2. Armię Llotniczą intensywne bombardowania niemieckich pozycji wokół Raciborza dały początek ciężkim walkom o to miasto, które ostatecznie zostało zajęte 31 marca przez jednostki 60. Armii. W ten sposób padł główny bastion niemieckiego systemu obronnego, osłaniającego od północy Ostrawski Okręg Przemysłowy.
W wyniku operacji opolskiej wojska radzieckie, rozbijając opolskie i raciborskie zgrupowania wojsk niemieckich (ok. 60 000 żołnierzy) i zajmując niemal całą lewobrzeżną, zaodrzańską część Śląska Opolskiego, zażegnały niebezpieczeństwo niemieckiego ataku na lewe skrzydło 1. Frontu Ukraińskiego. udaremniona została również próba odsieczy dla niemieckiego garnizonu Wrocławia, który usiłował wydostać się z okrążenia. dalsze działania wojsk radzieckich w południowo-zachodniej części Śląska Opolskiego utknęły jednak 27 marca na okres sześciu tygodni na dalekich przedpolach Otmuchowa, Białej Nyskiej i Głuchołaz oraz wzdłuż prawego brzegu Białej Nyskiej.
W rękach niemieckich pozostawały już tylko niewielkie skrawki Śląska Opolskiego położone w jego południowo-zachodniej części. Zostały one zajęte w trzeciej fazie zdobywania regionu przez Armię Czerwoną, w ramach tzw. operacji morawsko-ostrawskiej (10.03–5.05.1945 r.) przez wojska 4. Frontu Ukraińskiego pod dowództwem gen. A.I. Jeremienki. Celem operacji było zajęcie Ostrawskiego Zagłębia Przemysłowego (w Czechosłowacji), dla którego utrzymania dowództwo grupy Armii „Mitte” ześrodkowało w rejonie Opawy i na północ od morawskiej Ostrawy trzynaście dywizji piechoty i pięć dywizji pancernych[32]. Prawe skrzydło 1. Frontu Ukraińskiego sforsowało Odrę na południe od Raciborza i w dniach 2–20 kwietnia zdobyło południowa część ziemi raciborskiej, a po wznowieniu 15 kwietnia działań zaczepnych w kierunku morawskiej Ostrawy wojska 4. Frontu Ukraińskiego zajęły ostatnie połacie ziemi głubczyckiej (na południu).
Na południowym zachodzie Śląska Opolskiego – jak już wspomniano – od końca marca aż do początków maja 1945 r. front zatrzymał się na linii Biechów – Radzikowice – Miedniki – Biała Nyska – Bodzanów – Głuchołazy. Pozostające jeszcze w rękach Niemców tereny (m.in. miasta Otmuchów, Paczków i Głuchołazy) zostały opanowane już bez większych walk przez 59. Armię Ogólnowojskową gen. I.T. Korownikowa (1. Front Ukraiński) w dniach 7–9 maja 1945 r. w ramach operacji praskiej, stanowiącej ostatnią akcję militarną drugiej wojny światowej w Europie, gdy III Rzesza już bezwarunkowo kapitulowała[33].
Bilans walk frontowych na Śląsku Opolskim
O tym, że działania wojenne na niewielkim terytorium Śląska Opolskiego były niezwykle dramatyczne i krwawe, świadczą znaczne straty osobowe w szeregach obu armii, które – według ustaleń D. Tomczyka historyka zajmującego się działaniami militarnymi drugiej wojny światowej na Śląsku Opolskim – wyniosły na tym terenie ok. 30 tys. poległych oraz 60–90 tys. rannych żołnierzy radzieckich[34] i ponad 50 tys. poległych oraz ponad 20 tys. wziętych do niewoli żołnierzy niemieckich[35] i członków Volkssturmu, ludzi najczęściej w wieku 50–60 lat, źle uzbrojonych[36].
Wielkie straty w ludziach po stronie radzieckiej były wynikiem „niepohamowanego parcia” Armii Czerwonej do przodu, aby jak najszybciej (jeszcze przed Brytyjczykami i Amerykanami) dotrzeć do Berlina i to bez względu na wielkość ponoszonych strat. W wyścigu do tego celu nie liczyły się żadne ofiary, a o sukcesach militarnych decydowała niejednokrotnie nie tyle przemyślana i skuteczna taktyka operacyjna dowódców, ile masy rzucanych do walki żołnierzy (najczęściej młodych i niedoświadczonych, często upojonych wódką), których bardzo wielu zginęło, tym bardziej że wkroczenie wojsk radzieckich na Śląsk Opolski, tj. na terytorium ówczesnej „starej Rzeszy”, spowodowało wzrost determinacji i oporu ze strony zdziesiątkowanych i wygłodzonych wojsk niemieckich, które zdecydowane były się bronić do upadłego, z jednej strony – ze śmiertelnego lęku o swój los (nie było już gdzie dalej cofać się, a propaganda goebbelsowska nieustannie powtarzała, że czerwonoarmiści nie zostawią tu kamienia na kamieniu, że część ludności rozstrzelają, a resztę popędzą na Syberię), z drugiej zaś strony – ze względu na surowe, coraz bardziej nasilające się pod koniec wojny, represje stosowane przez dowództwo hitlerowskie wobec własnych żołnierzy. Wspomniany wzrost determinacji i oporu stawianego przez oddziały niemieckie złożył się na wielkie straty poniesione również przez stronę niemiecką, tym bardziej że Armia Czerwona, przekraczając granice Niemiec, wchodziła na terytorium znienawidzonego wroga, dla którego nie miała mieć żadnej litości, wszak nakaz odpłaty za doznane krzywdy i zemsty na „faszystowskim zwierzu” wpajano czerwonoarmistom przez lata wojny[37].
Na terenach przedodrzańskich, które armia Czerwona zajęła w ciągu kilku ostatnich dni stycznia, w wioskach nie było w zasadzie wielkich zniszczeń materialnych (nie licząc powszechnych rabunków). Również miasta okręgu przemysłowego Bytom, Gliwice i Zabrze wraz z tamtejszymi zakładami przemysłowymi odniosły niewielkie szkody. Wyjątkiem na terenach przedodrzańskich były miasta Strzelce Opolskie, Pyskowice, Toszek, Opole, Olesno, Ujazd i Wołczyn, w których całe śródmieścia zostały niemal doszczętnie spalone i to już po przejściu frontu. Zgoła odmienna sytuacja była natomiast na terenach zaodrzańskich, zdobywanych przez dwa miesiące po przełamaniu linii Odry (19.03.1945 r.), gdzie opór niemiecki był niezwykle silny. Z wyjątkiem Paczkowa i Głuchołaz zajętych przez armię Czerwoną już po kapitulacji III Rzeszy, a więc praktycznie bez walk, które też dzięki temu nie odniosły większych szkód, zniszczenia w infrastrukturze innych miast i wiosek były ogromne. Miasto Nysa zostało zniszczone w 85%, podobnie jak Racibórz, Głubczyce i Kietrz. Mniej zniszczeń odnotowano w Prudniku, Grodkowie i Niemodlinie. Za to bardzo wiele wsi na tych terenach (zaodrzańskich) zostało prawie całkowicie „zrównanych z ziemią” z powodu toczonych tam zaciekłych walk – najwięcej zniszczeń było w powiatach kozielskim, raciborskim, głubczyckim i grodkowskim.
Na opanowanym przez Armię Czerwoną obszarze, w ważniejszych miejscowościach, a także w miejscach szczególnie istotnych ze względów komunikacyjnych, w pasie o szerokości 60–100 km za linią frontu, ustanowiono radziecką wojskową administrację okupacyjną, w postaci komendantur wojennych, posiadających pełnię władzy, także w odniesieniu do ludności cywilnej[38]. Opierały się one na dotychczasowej niemieckiej strukturze administracyjnej, przy czym do realizacji zadań porządkowych potrzebowały sił pomocniczych, które rekrutowano spośród ludności miejscowej, np. w dekanacie groszowickim (obecnie dekanat ozimecki) większość proboszczów – jako osoby cieszące się w wioskach powszechnym autorytetem – od razu została mianowana przez Rosjan tymczasowymi sołtysami (dzięki nim nie doszło później do większych wysiedleń księży i ludności na tym terenie). do pomocy komendanturom radzieckim dość często zgłaszali się też niemieccy antyfaszyści bądź dawni komuniści, zwłaszcza zaangażowani w okresie nazizmu na rzecz reżimu hitlerowskiego, a teraz pragnący ukryć swą przeszłość poprzez gorliwe wysługiwanie się Armii Czerwonej[39]. działalność owej administracji wykraczała daleko poza ramy określone w prawie międzynarodowym (w IV konwencji haskiej), zgodnie z którym jej kompetencje powinny ograniczać się tylko do zapewnienia ładu i bezpieczeństwa w pasie frontowym i przyfrontowym, na zapleczu walczących wojsk. do najjaskrawszych przejawów łamania prawa międzynarodowego przez radzieckie komendantury należało organizowanie deportacji ludności, a także gospodarcza grabież okupowanych obszarów. Na zajętych terenach działały również agendy i formacje radzieckiego ludowego komisariatu Spraw Wewnętrznych (NkWd), które również dopuszczały się działań represyjnych w stosunku do ludności cywilnej.
Losy ludności cywilnej podczas wejścia Armii Czerwonej na Śląsk Opolski
Ostatnie miesiące wojny przyniosły napływ niemieckich uciekinierów z terenów zajmowanych na wschodzie przez armię Czerwoną, a także ludności z zagrożonych nalotami alianckimi na zachodzie Niemiec, szukającej schronienia na Śląsku Opolskim. Pod wpływem wieści grozy o straszliwych „wyczynach” Armii Czerwonej w niemieckich Prusach Wschodnich, na przełomie lat 1944 i 1945 r. nastąpił wielki exodus ludności, która w panice uciekała na zachód przed ofensywą wojsk radzieckich. Początkowo władze niemieckie surowo zabraniały ucieczek ludności, traktując je jako zdradę i defetyzm, później jednak same nakazywały natychmiastową ewakuację. Ogromna fala uciekinierów ruszyła więc na zachód, kierując się na Dolny Śląsk, do Saksonii, do Czech i na Morawy, a nawet do Austrii i Bawarii[40].
Niektóre obszary praktycznie opustoszały, wyludniły się zwłaszcza miasta (m.in. z 60 tys. mieszkańców Opola pozostało na miejscu w dniach walk frontowych 400–600 osób, a z 40 tys. nysan zaledwie kilkaset osób). Podobnie większość mieszkańców powiatu raciborskiego i obszaru leżącego w trójkącie Otmuchów–Nysa–Głuchołazy[41] została przed frontem ewakuowana w kierunku południowo-zachodnim, głównie w czeskie Sudety, i tam też doczekała końca działań wojennych. ewakuacja nie zawsze jednak kończyła się dla uciekinierów szczęśliwie, np. mieszkańcy wioski Biskupów (ok. 1000 osób), którzy znaleźli się w Czechosłowacji, zostali tam przechwyceni przez amerykanów i przekazani Rosjanom (17.05.1945 r.), którzy wspólnie z Czechami bezlitośnie ich ograbili[42]. Jednakże w wielu miastach i wsiach (zwłaszcza na przedodrzańskim obszarze Śląska Opolskiego, gdzie ludzie znali język polski) mieszkańcy w dużej części pozostali na miejscu (np. w Bytomiu, Zabrzu i Gliwicach[43] pozostało ok. 60% mieszkańców), tym bardziej że:
„[…] na ogół nie wierzyliśmy złowrogim komunikatom radiowym dotyczącym Rosjan, gdyż to wszystko było dla nas jedynie «propagandą goebbelsowską». – pisał w kronice parafialnej ks. J. Gutsfeld, proboszcz w Krowiarkach – uspokajały nas rosyjskie audycje, dlatego też wszyscy, z wyjątkiem nazistowskich bonzów[44], chcieliśmy pozostać na miejscu”[45].
Za to ludzie ci doświadczyli wszelkich okropności wojny: gwałtów, rabunków i rekwizycji mienia, czasem nawet krwawych pacyfikacji ze strony wojsk radzieckich.
Żywiołowe ucieczki, źle zorganizowana i zbyt późno przeprowadzona pośpieszna akcja ewakuacyjna miały miejsce w warunkach wyjątkowo ostrej zimy, a brak żywności i ciepłej odzieży powodowały w tym okresie wyjątkową śmiertelność wśród uciekinierów. Zdarzało się także, że kolumny czołgów radzieckich, napotykając posuwające się drogami tłumy uciekinierów, przejeżdżały po nich i miażdżyły je. tragedia taka spotkała np. ewakuujących się mieszkańców Duczowa Małego (kluczborskie)[46] i Budzieszowic (obecnie parafia Wierzbie)[47], którzy zostali „zrolowani” przez czołgi radzieckie. W chaosie i panice ewakuacji bezradni i zrozpaczeni ludzie, opuszczeni przez władze, które jako pierwsze w pośpiechu ewakuowały się z niebezpiecznego terenu, chociaż same nawoływały ludność do nieugiętego trwania w oporze, masowo popełniali samobójstwa. Strach przed Armią Czerwoną był tak duży, że wielu zawczasu wolało odebrać sobie życie, niż zetknąć się z grozą wojny. Zdarzały się nawet zbiorowe samobójstwa całych rodzin, a zdesperowani rodzice zabijali swoje dzieci w nadziei, że taka śmierć oszczędzi im cierpień, które mogli im zadać żołnierze Armii Czerwonej. Pewna część uciekinierów, która trafiła do miast ogłoszonych „twierdzami”, straciła tam życie podczas działań zbrojnych[48]. tak było m.in. w stolicy Śląska we Wrocławiu, zamienionym w „twierdzę wojenną”, w której zamknięta ludność (ta, która nie zdążyła się ewakuować przed frontem) została zdziesiątkowana. Wśród 35 tys. śmiertelnych ofiar zbombardowania Drezna 13 lutego 1945 r. przez 3300 samolotów angielskich i amerykańskich, byli również uciekinierzy ze Śląska Opolskiego[49].
Wojska radzieckie traktowały Śląsk Opolski jako teren nieprzyjacielski, a ich działania na tym obszarze nie miały nic wspólnego z wyzwoleniem, z jakim utożsamiała je propaganda komunistyczna w czasach PRL. trzeba pamiętać, że na terenach Polski czerwonoarmiści trzymani byli w pewnych ryzach, ale już na ziemiach należących przed wojną do Rzeszy zniknęły „hamulce”. Mieszkańcy Śląska Opolskiego doświadczyli z ich strony wszelkich możliwych przejawów barbarzyństwa. Z braku materiału źródłowego trudno jest w chwili obecnej określić, które oddziały dokonywały aktów zemsty na ludności cywilnej, czy były to represje zorganizowane czy samowolne, czy mordowano cywilów na rozkaz czy za milczącym przyzwoleniem oficerów, którzy częściowo już nad wojskiem nie panowali, a przed sobą widzieli tylko jeden cel: zwycięstwo nad faszyzmem. Nie bez znaczenia pozostaje również to, że w początkach stycznia 1945 r. zrzucane były ulotki z samolotów radzieckich, nawołujące do obalenia nazistowskich władz i zachęcające, by z radością przyjąć radzieckich wyzwolicieli. Część ludności Śląska Opolskiego nie opuszczała swoich wiosek, rozumując, że jako cywile nikomu nie wyrządzili krzywdy. uważali, że informacje o zbrodniach Sowietów to propaganda nazistowska. Sporo ludzi więc zostało, tym bardziej że był srogi mróz. Niestety, rzeczywistość okazała się tragiczna. W większości miejscowości doszło do egzekucji, gwałtów i rabunków[50]. Potwierdza to wiele przykładów.
I tak w Byczynie (liczącej przed ewakuacją ok. 3 tys. mieszkańców), gdzie po ewakuacji pozostało zaledwie kilkaset osób (głównie byli to polskojęzyczni Ślązacy i polscy robotnicy przymusowi), z rąk czerwonoarmistów zginęło ponad 200 osób[51]. W miejscowości Pokój po wejściu Armii Czerwonej zginęło 118 mieszkańców[52], a w Brynicy 33[53]. W Dobrzeniu Wielkim, gdzie z powodu braku pociągów ewakuacyjnych aż 90% ludności pozostało na miejscu, po wejściu 14. Dywizji Piechoty gwardii rozpętało się prawdziwe piekło – pożary, rekwizycje i rabunki, gwałcenie kobiet i dziewcząt. „Mało było dziewcząt we wsi – twierdzą mieszkańcy – które nie zostały «potargane i zbaranowane», często na oczach rodziców”[54]. Z rąk czerwonoarmistów śmierć poniosły tam 64 osoby cywilne[55]. W pobliskiej wiosce Kup czas gehenny mieszkańców trwał ok. 3 tygodni. Ogółem z rąk żołnierzy radzieckich zginęło tam ok. 100 osób[56], a w pobliskich Czarnowąsach 150, zaś we Wróblinie i Świerklach 60 osób[57]. W Oleśnie zostały zamordowane 92 osoby (do 1.06.1945 r.)[58]. W Kotorzu Wielkim czerwonoarmiści zastrzelili 10 osób, a w Kotorzu Małym 15, w tym 10 kobiet i dzieci, które spłonęły w pożarze oblanego benzyną i podpalonego przez czerwonoarmistów domu[59]. W Węgrach i Osowcu czerwonoarmiści zastrzelili 102 osoby (do 6.02.1945 r.)[60]. Podobnie było w zajętym przez wojska 3. Armii Pancernej Gwardii Krasiejowie, gdzie czerwonoarmiści zastrzelili kilku mężczyzn oraz zgwałcili wiele kobiet, a także w Ozimku, gdzie m.in. spłonęło żywcem 9 osób w podpalonym przez czerwonoarmistów domu starców[61] oraz w Dębskiej Kuźni (tu z rąk żołnierzy radzieckich zginęło 20 mieszkańców[62]), Chrząstowicach i Dańcu. W podopolskiej Malinie z rąk czerwonoarmistów zginęło 29 osób, w pobliskich Grudzicach – 16, w Groszowicach – 60[63], a w Gosławicach i Kolonii Gosławickiej – 40[64].
Po zajęciu prawobrzeżnego Opola żołnierze radzieccy podpalili budynki w rynku i „straszliwie je spustoszyli – pisze G. Gunter – a pozakończeniu walk gwałcono i mordowano kobiety i dzieci, a nawet zabijano całe rodziny”[65]. W tej części miasta, w której radzieckie oddziały frontowe przebywały aż do 19 marca, z rąk żołnierzy radzieckich straciło życie 280 cywilów[66], z tego 111 osób (w tym 52 kobiety) w samym Zakrzowie[67]. W zaodrzańskiej Żelaznej zamordowanych zostało 16 mieszkańców, w Rogowie Opolskim – 33, w Zimnicach Wielkich – 64, a w Boguszycach i sąsiednich Źlinicach, jak pisze G. Gunter, „trzy dni i trzy noce szalał terror i ponad ¼ ludności została wymordowana, w tym miejscowy ksiądz, wiele kobiet, dzieci i starców”[68]. Dokonana przez żołnierzy radzieckich ze 125. Dywizji Piechoty pod dowództwem płk. Wasilija Zinowiewa eksterminacja ludności cywilnej (głównie starców, kobiet i dzieci), według obliczeń Bernarda Waleńskiego pochłonęła ok. 350 osób, z których 200 było mieszkańcami Boguszyc, a ok. 150 uciekinierami przed frontem z innych miejscowości[69], zaś według nowszych ustaleń z 2005 r. – 283 osoby, z których 175 było mieszkańcami Boguszyc, 64 – Źlinic i 10 – Chrzowic. Ponadto, zginęły 34 osoby pochodzące z innych miejscowości[70]. W zaodrzańskich Krapkowicach po wejściu Armii Czerwonej zostało zamordowanych 30 mieszkańców[71], a na terenie przedodrzańskiego Otmętu, Malni, Odrowąża i Karłubca, do których po ciężkich walkach wycofały się wyparte zza Odry zdziesiątkowane oddziały radzieckie i gdzie pozostały do 15 marca, z rąk czerwonoarmistów śmierć poniosło ok. 150 cywilów oraz spłonęło 60 domów wraz z kościołem parafialnym[72]. W Strzelcach Opolskich w odwecie za zabicie rosyjskiego oficera przez młodego fanatyka z Hitlerjugend czerwonoarmiści podpalili centrum miasta. Spłonęło wówczas w rynku 70% (według innej wersji 90%) budynków, w tym miejscowy zamek. Wielu mieszkańców zostało zastrzelonych, niektórzy spłonęli żywcem w swoich mieszkaniach. Na ulicach leżały trupy – zwłaszcza kobiet – bestialsko pokaleczone i zdeformowane, wśród nich grupa 16–17-letnich chłopców z Hitlerjugend[73]. Na terenie parafii Ujazd (tj. w miejscowościach Ujazd, Stary Ujazd i w Niezdrowicach) z rąk żołnierzy radzieckich śmierć poniosło prawie 80 osób[74]. W miejscowościach należących do parafii Kamień Śląski (Górażdże, gdzie zginęło 20 osób oraz Kamionek, Miedziana, Poznowice, Siedlec i Sprzęcice) zginęło z rąk czerwonoarmistów 44 cywilnych mieszkańców oraz liczni poddający się żołnierze niemieccy (łącznie na terenie tej parafii straciło wówczas życie 300 osób)[75]. W Leśnicy, przez którą rankiem 24 stycznia przejechał zabłąkany czołg niemiecki oraz doszło do wymiany strzałów i walki na rynku, w wyniku której zginęło trzech żołnierzy radzieckich, w trakcie pacyfikacji, jaką przeprowadził przybyły specjalnie w tym celu oddział wojskowy, czerwonoarmiści zamordowali 33 mieszkańców, w tym 15 kobiet i młodocianych chłopców, a w miejscowym Zakładzie Zdrowia i Opieki (Heil- und Pflegeanstalt) 63 spośród 130 przebywających tam sierot, dzieci i osób upośledzonych.
Po zdobyciu Gliwic, jak pisze G. Gunter: „sołdaci szaleli niczym jeźdźcy apokalipsy. donoszono o niezliczonych przypadkach rabunków, mordów, gwałtów”[76]. Ogółem z rąk żołnierzy radzieckich zginęło w Gliwicach ponad 1000 osób, głównie starców, kobiet i dzieci[77], natomiast nieco wcześniej, bo przed samym wejściem armii Czerwonej, 124 mieszkańców popełniło samobójstwa ze strachu przed spodziewanymi okropnościami[78]. W zajętym 24 stycznia Zabrzu powtórzyły się wszystkie przerażające rzeczy, które miały miejsce w Gliwicach. Jak pisze G. Gunter: „Wszędzie wokół się paliło, a kościół ducha Świętego stał w płomieniach[79]. Tragedię sprowokował nastolatek, członek Hitlerjugend, który z ukrycia zaczął strzelać do żołnierzy radzieckich kręcących się w pobliżu tego kościoła. W odwecie czerwonoarmiści podpalili wspomnianą świątynię i rozstrzelali ok. 100 mieszkańców pobliskich ulic[80]. Wielkiej masakry na ludności cywilnej czerwonoarmiści dopuścili się w podbytomskich Miechowicach, gdzie wymordowali prawie 400 osób, a wiele kobiet zgwałcili[81]. Podobny koszmar dotknął mieszkańców sąsiednich Stolarzowic (obecnie dzielnica Bytomia), gdzie śmierć poniosło 70 osób[82] oraz bytomskiej kuracji Świętego Józefa, na terenie której zginęły 33 osoby[83]. Po wejściu Armii Czerwonej do Głubczyc, w których – po ewakuacji ok. 14 tys. mieszkańców – pod opieką miejscowych księży i sióstr zakonnych pozostało ok. 500 osób, kobiet i dzieci, starców i chorych, którzy szukali schronienia w domu zakonnym werbistów pw. Matki Bożej Wiernej („Maria Treu”) oraz w klasztorze Franciszkanów, większość przebywających tam kobiet, w tym również siostry zakonne, została brutalnie zgwałcona przez rozpasane żołdactwo. Na terenie powiatu grodkowskiego, gdzie toczyły się niezwykle krwawe walki, po zajęciu Lipowej żołnierze radzieccy dokonali licznych gwałtów i morderstw na tamtejszych kobietach i dzieciach[84]. W Kolnicy, do której oddziały radzieckie weszły 5 lutego, czerwonoarmiści zastrzelili 21 osób, a w Osieku Grodkowskim 14[85]. Po wejściu zdziesiątkowanych w zaciętych walkach oddziałów radzieckich do Więcmierzyc – pisze G. Gunter – „czerwonoarmiści wyładowali swoją wściekłość na cywilach, którzy nadaremnie czekali na rozkaz ewakuacji. Były liczne morderstwa i gwałty. W położonej 6 km na zachód Chróścinie zginęło 120 z 200 mieszkańców”[86]. Podobnie było w Kopicach, gdzie czerwonoarmiści dopuścili się również niebywałych okrucieństw na mieszkańcach wioski i dziesiątkach uciekinierów z innych miejscowości, którzy nie zdążyli uciec przed frontem[87]. W zdobytej 24 marca Nysie, liczącej przed ewakuacją ok. 40 tys. mieszkańców, w której – po ewakuacji ludności – pod opieką 20 księży oraz ok. 200 sióstr zakonnych pozostało ok. 2000 osób (głównie chorych i w podeszłym wieku), jeszcze tego samego dnia wieczorem czerwonoarmiści zastrzelili 6 zakonników franciszkańskich[88], a dziesiątki sióstr zgwałcili, mordując 27 z nich[89].Było też wiele gwałtów na innych kobietach – „od 12-letniej dziewczynki do 89-letniej staruszki”[90]. Pijani żołnierze podpalili też prowadzony przez siostry zakonne dom starców, w którym spłonęli zamknięci tam staruszkowie[91]. Po wejściu Armii Czerwonej do Raciborza (30.03) żołnierze radzieccy dostali „dzień wolny”, który napełnił mieszkańców grozą i cierpieniem. Domy były plądrowane i podpalane, a ludności cywilnej sprawiono krwawą łaźnię. Przerażające krzyki bólu mordowanych i rozpaczy gwałconych kobiet słychać było ze wszystkich stron. Ciała pomordowanych trzeba było grzebać w ogrodach i na trawnikach w centrum miasta, gdyż na cmentarzu w poszukiwaniu kosztowności żołnierze radzieccy rozbijali i okradali grobowce[92].
Ludność Śląska Opolskiego pod władzą Armii Czerwonej w 1945 r.
Koszmar pierwszych dni „wyzwolenia” dopełnił dramat kolejnych tygodni i miesięcy roku 1945. Znaczyły je samowola i rozpasanie żołnierzy jednostek tyłowych, formacji NKWD, band maruderów i dezerterów, wreszcie – zwłaszcza już po zakończeniu wojny – żołnierzy oddziałów wycofywanych z Niemiec do ZSRR. W Głuchołazach (prawie zupełnie nietkniętych przez działania wojenne, gdzie tylko most na rzece Białej został wysadzony przez wycofujące się wojska niemieckie), miesiąc po zakończeniu wojny, gdy przez miasto i jego okolice przeszło w ponad 300 tys. żołnierzy 1. Frontu Ukraińskiego powracających do kraju z Czechosłowacji, rabunki, rozboje, zabójstwa i gwałty, które dotknęły wówczas miejscową ludność niemiecką, jak i świeżo przybyłą tu z Kresów Wschodnich ludność polską, spowodowały o wiele większe straty niż przy zajmowaniu miasta przez Armię Czerwoną miesiąc wcześniej[93]. Rozboje lub napady rabunkowe przybierały nierzadko formę zorganizowanych wypadów, dokonywanych przez kilkunasto- lub kilkudziesięcioosobowe oddziały zbrojne. Na „akcje” udawano się ciężarówkami, a nawet czołgami. Łup w postaci żywego inwentarza, sprzętów domowych, odzieży, obuwia i wszystkiego, co im w ręce wpadło, ładowano „na pakę” lub pancerz i wywożono[94].
Ponadto tysiące osób internowano w prowadzonych przez NKWD tzw. obozach przejściowych, zwanych powszechnie obozami pracy przymusowej, które mieściły się m.in. w Blachowni Śląskiej, Sławięcicach, Kędzierzynie, Zdzieszowicach, Łabędach, Groszowicach, Strzelcach Opolskich, Toszku, Głubczycach, Korfantowie i Bąkowie k. Kluczborka, a także w poniemieckich obozach w Oświęcimiu i Brzezince. Szczególnie złą sławę zdobył sobie obóz w Toszku, w którym w okresie do 25 listopada 1945 r. (do czasu likwidacji obozu) zmarło co najmniej 3300 osób[95].
Nie sposób dokładnie ustalić, ilu cywilnych mieszkańców Śląska Opolskiego zginęło w trakcie działań wojennych i po wejściu Armii Czerwonej w okresie od stycznia do maja 1945 r., ilu uciekło bądź zostało wysiedlonych przed frontem, ilu zginęło w wyniku samobójstw bądź na szlakach ewakuacyjnych z zimna, głodu, chorób i wyczerpania[96]. Można jedynie próbować określić w przybliżeniu te wielkości. Według szacunków Damiana Tomczyka, łączna liczba ewakuowanej przed frontem ludności Śląska Opolskiego wyniosła ponad 250 tys. osób, a liczba zabitych i zaginionych ponad 66 tys. Liczby te są jednak mocno zaniżone, tym bardziej że nie obejmują powiatów bytomskiego, zabrzańskiego, gliwickiego i głubczyckiego ze względu na brak danych. Liczba ludności ewakuowanej przed frontem oraz ofiar śmiertelnych wśród cywilnych mieszkańców Śląska Opolskiego w podziale na poszczególne powiaty od stycznia do maja 1945 r. (według D. Tomczyka) została przedstawiona w tabeli 1.
Tabela 1. Liczba ludności śląskiej ewakuowanej przed frontem i cywilnych ofiar śmiertelnych na Śląsku Opolskim (od stycznia do maja 1945 r.)
Powiaty | Ludność w 1939 r. | Liczba ewakuowanych przed frontem w 1945 r. | Liczba zabitych i zaginionych w czasie wojny w 1945 r. |
Bytomski | 195 256 | brak danych | brak danych |
Gliwicki | 208 455 | brak danych | brak danych |
Głubczycki | ok. 82 000* | brak danych | brak danych |
Grodkowski | 40 157 | 14 730 | 5 860 |
Kluczborski | 50 301 | 21 793 | 6 170 |
Kozielski | 88 274 | 9 175 | 3 030 |
Niemodliński | 40 340 | 14 063 | 4 990 |
Nyski | 105 948 | 68 702 | 15 270 |
Oleski | 56 157 | 10 325 | 2 910 |
Opolski | 195 184 | 43 037 | 9 100 |
Prudnicki | 95 815 | 21 243 | 7 200 |
Raciborski | 117 880 | 42 130 | 8 980 |
Strzelecki | 93 621 | 9 146 | 2 850 |
Zabrzański | 126 079 | brak danych | brak danych |
Ogółem | ok. 1 495 367 | 254 344 | 66 360 |
*Liczbę ludności w powiecie głubczyckim oszacowano na podstawie danych zawartych w „Handbuch des sudetendeutschen und preußischen Anteiles der Erzdiözese Olmütz 1940”, Branitz 1940.
Źródło: D. Tomczyk, Przymusowa ewakuacja i żywiołowa ucieczka ludności ze Śląska na początku 1945 r. W: Polska ludność rodzima na Śląsku w okresie Polski Ludowej, pod red. M. Lisa, cz. 3: (Materiały z badań w 1989 r. nad przeobrażeniami społecznymi i narodowymi na Śląsku), z. 1, Opole 1990, s. 87.
Ponurą wizytówką Armii Czerwonej były wspomniane już gwałty na kobietach. Według niemieckich szacunków, na terenach Rzeszy Niemieckiej w ostatnich miesiącach wojny zgwałconych zostało ok. 2 mln kobiet, z czego 12% zmarło w wyniku gwałtu. Również na terenie Śląska Opolskiego zjawisko to przybrało rozmiary prawdziwej klęski. Po latach niezwykle trudno jest je policzyć i udokumentować. Nie wiadomo, ile było zgwałconych kobiet, które nigdy nikomu nie opowiedziały o tym, co je spotkało, żyjąc całymi latami ze skrywaną wstydliwie bolesną tajemnicą. Nikt też nie wie, ile dzieci poczęło się z gwałtów. To zwłaszcza na wsiach był temat tabu. Tym bardziej że z tych gwałtów rodziły się dzieci – to blokowało radykalnie zdolność do przyznania się – zwłaszcza w tradycyjnym katolickim środowisku Ślązaków. Dlatego nikt o tym nie mówił, nie wypytywał, choć czasem dzieci miały skośne oczy albo inne znaki szczególne jak gwałciciel. W parafialnych księgach chrztów przy dziecku urodzonym z gwałtu często też nie podawano, że sprawcą byli żołnierze radzieccy.
Zgwałcone kobiety stawały w obliczu dylematów moralnych – albo popełnić samobójstwo (grzech śmiertelny), albo też żyć z piętnem „grzechu” (jakkolwiek zgwałcenie nie jest grzechem ofiary gwałtu); albo kierować się przykazaniem „nie zabijaj”, także wobec dziecka poczętego w wyniku gwałtu, albo usunąć ciążę? Zachowania kobiet były różne – jedne donosiły ciążę i rodziły dzieci, inne dokonywały aborcji. Trzeba pamiętać, że powszechne było wówczas przyzwolenie dla takich aborcji, a nawet ułatwiano je. Gwałt jednakże pozostawiał skazę na duszy i mimo okoliczności – cień na sumieniu. Ponadto „po gwałtach w celu zadowolenia chuci erotycznych, dokonywanych na tutejszych mieszkankach, pozostały choroby weneryczne, przybierające już dziś poważne rozmiary” – stwierdzało sprawozdanie Powiatowego Oddziału Urzędu Informacji i Propagandy w Bytomiu za okres 11 sierpnia – 6 września 1945 r.:
„W chorobach tych dominuje rzeżączka (tryper) i kiła (syfilis). Dla przykładu podajemy, że w Rokitnicy, gdzie jest ok. 7000 mieszkańców – lekarz tamtejszy stwierdził u 82 kobiet zarażenie się chorobami wenerycznymi. Wiele zarażonych kobiet nie zgłasza się w ogóle do lekarza i przez nieświadomość lub wrodzony fałszywie wstyd – zaraża dalszych osobników. Wskutek nie znalezienia wkrótce odpowiednich środków zaradczych, może to przybrać katastrofalne rozmiary, podważające poważnie zdrowotność tutejszego społeczeństwa”[97].
Społeczne i psychiczne skutki gwałtów wywołanych „okolicznościami wojennymi” odczuwane były przez długie lata, a w niektórych przypadkach trwają nawet do dziś[98].
I jakkolwiek wśród żołnierzy Armii Czerwonej zapisujących się w trakcie opanowywania Śląska Opolskiego wspomnianymi „wyczynami”[99] nie było żołnierzy polskich, to jednak w świadomości ludności śląskiej, wiązało się to wszystko z przyjściem Polski na te tereny. Koszmar, jakim było to przyjście, pozostał w pamięci tych ludzi przez długie lata. Był on tym bardziej bolesny, że w okresie PRL, w którym obowiązywała państwowa ideologia o braterstwie i przyjaźni z ZSRR, a który przyniósł również i tym ziemiom „wyzwolenie”[100], nie wolno było o tym wszystkim oficjalnie mówić.
Pozostała na terenach górnośląskich ludność była traktowana jako rezerwuar siły roboczej do niewolniczej pracy w Związku Radzieckim, a zwłaszcza w kopalniach Donbasu. Władze radzieckie zdecydowały, że jedną z form reparacji wojennych będzie siła robocza ludności cywilnej pokonanej III Rzeszy. Miały na to zgodę zachodnich członków koalicji antyhitlerowskiej. W Jałcie zadecydowano bowiem, że Niemcy powinni płacić odszkodowania wojenne na rzecz aliantów w trzech formach: jednorazowej konfiskaty części majątku narodowego, rocznych dostaw towarów z produkcji bieżącej oraz wykorzystania niemieckiej siły roboczej. Strona radziecka przyjęła ten ostatni punkt jako zgodę na deportację części niemieckiej ludności cywilnej do Związku Radzieckiego w celu wykorzystania jej przy najcięższych pracach.
W lutym 1945 r., a więc jeszcze przed objęciem tych terenów przez administrację polską, na ulicach miast i wsi pojawił się plakat radzieckich władz wojskowych wzywający wszystkich mężczyzn – generalnie postrzeganych jako „element germański” – w wieku od 17 do 50 lat (inne źródła mówią o nieco innych przedziałach wiekowych) do stawienia się w wyznaczonych miejscach zbiórki[101]. Zgodnie z treścią afisza mieli oni być wykorzystani do prac porządkowych. Uchylającym się od tego obowiązku groził sąd wojenny. Równocześnie czerwonoarmiści dokonywali systematycznych aresztowań. Ludzi tych umieszczano w prowizorycznych punktach internowania (szkoły, piwnice), skąd doprowadzano ich do obozów zbiorczych.
Kiedy poszerzono tory do wymiarów radzieckich, już w marcu 1945 r. wyruszyły masowe transporty do ZSRR. W krytych wagonach towarowych, zwanych na Śląsku „krowiokami”, upychano nawet do 100 osób. W zależności od miejsca przeznaczenia podróż trwała od kilkunastu dni do miesiąca. Niewielkie racje żywnościowe, na które składały się zazwyczaj chleb i woda, więźniowie otrzymywali bardzo nieregularnie. Wiele osób zmarło już w drodze na Wschód. Ich ciała wyrzucano z pociągu lub przenoszono do wagonu pełniącego funkcję trupiarni[102].
Najwięcej osób wywieziono z powiatów bytomskiego, gliwickiego, zabrzańskiego i strzeleckiego. Z samego tylko Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego (zarówno z części należącej do przedwojennego województwa śląskiego, jak i z części należącej do Śląska Opolskiego) wywieziono – według dotychczasowych ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej – prawie 30 tys. osób[103]. Badania dotąd przeprowadzone pozwalają ustalić, że np. z samego miasta Bytomia, w którego skład wchodził już wówczas Rozbark, wywieziono ok. 3 tys. mężczyzn, a z gmin leżących wokół, które weszły potem w obręb miasta, do ZSRR wyjechało dalszych prawie 9 tys. (z czego ok. 2 tys. stanowiły kobiety)[104], z Zabrza i najbliższej okolicy ponad 6,4 tys.[105], z Gliwic i najbliższej okolicy ok. 3 tys.[106] (Józef Bonczol ustalił nazwiska 754 osób[107]). Stanowiło to więc prawie połowę wszystkich internowanych ze wspomnianego okręgu przemysłowego. Najliczniejszą grupę deportowanych stanowili górnicy, ale wywieziono także hutników, pracowników kolei, strażaków, rolników, leśników, przedstawicieli inteligencji, artystów, weteranów powstań śląskich, przedwojennych działaczy mniejszości polskiej w Niemczech, a nawet byłych więźniów hitlerowskich obozów koncentracyjnych[108]. Wywózki takie dotyczyły również obszarów nieprzemysłowych, głównie powiatów: oleskiego, kluczborskiego, opolskiego, raciborskiego, a także tych leżących w zachodniej części Śląska Opolskiego – niemodlińskiego[109] i nyskiego[110]. Do dnia dzisiejszego nie udało się jednak ustalić dokładnej liczby wszystkich wywiezionych do ZSRR ze Śląska Opolskiego. Musiało ich być z pewnością kilkadziesiąt tysięcy, skoro według obliczeń H. Stańczyka z obszaru całego historycznego Górnego Śląska (czyli z obszaru przedwojennego województwa śląskiego i Śląska Opolskiego) deportowano łącznie ok. 90 tys. osób[111].
Deportowani Ślązacy trafili do łagrów rozlokowanych na obszarze całego Związku Radzieckiego. Największa ich grupa została zesłana do obozów pracy na Ukrainie[112], Syberii oraz w Kazachstanie. Innych wywieziono do Rosji m.in., w rejon Uralu i Murmańska, a także do Turkmenii, Czeczenii, Gruzji i na Białoruś. Najdalej położone były łagry na Kamczatce. Łagierników najczęściej wykorzystywano do najcięższych prac w przemyśle wydobywczym, metalurgicznym, zbrojeniowym, budowlanym, naftowym, drzewnym, w kopalnictwie torfu, w kamieniołomach oraz w rolnictwie. Stałymi elementami łagrowej rzeczywistości był chłód, wszy, głód, brud i choroby. Ich przyczyną było prymitywne wyposażenie baraków i ziemianek, znikome racje żywnościowe, ograniczony dostęp do wody pitnej oraz brak opieki medycznej. Nieludzkim warunkom życia towarzyszyła wyniszczająca praca, oparta na sile fizycznej i prymitywnych narzędziach[113]. Bardzo ciężkie warunki bytowe, surowy klimat i nadmierna, wyczerpująca praca były przyczyną wysokiej śmiertelności, tym bardziej że opieki medycznej w zasadzie nie było. Ciężko chorzy trafiali do baraków szpitalnych, gdzie albo dochodzili do zdrowia, dzięki odporności własnego organizmu, albo umierali. Często ginęli lub doznawali poważnych obrażeń w wypadkach przy pracy. Władze radzieckie odsyłały do kraju ludzi bardzo schorowanych i skrajnie wycieńczonych. Szacuje się, iż do domu powróciło zaledwie ok. 20% ogółu deportowanych. Wielu z nich wkrótce po powrocie umierało[114].
Podstawową grupą śląskich mężczyzn przebywającą wówczas poza domem byli żołnierze Wehrmachtu. Duża część z nich znalazła się w niewoli, z której z czasem (choć nie wszyscy) powrócili do domu. Wśród żołnierzy VI Armii marszałka F. von Paulusa, walczącej pod Stalingradem i zmuszonej do kapitulacji, byli Ślązacy. Inni trafili do niewoli radzieckiej w okresie późniejszym, niekiedy już w ostatniej fazie zmagań frontowych. Jeszcze inni stali się jeńcami aliantów na Zachodzie, znaleźli się w Wielkiej Brytanii, a nawet na kontynencie amerykańskim. Szacuje się, że w niewoli jenieckiej przebywało ok. 60 tys. mężczyzn ze Śląska Opolskiego[115]. Ponadto na frontach drugiej wojny światowej (głównie na froncie wschodnim) poległo, zaginęło bez wieści bądź zmarło w niewoli jenieckiej co najmniej 60–70 tys. mężczyzn. Byli to nie tylko żołnierze regularnej armii, ale i zdolni do noszenia broni mężczyźni w wieku od 16 do 60 lat, którzy dekretem Hitlera z 25 września 1944 r. zostali powołani do Volkssturmu i użyci w końcowych miesiącach wojny do walk obronnych w miejscu swego zamieszkania[116].
Niewola i deportacje do ZSRR oraz pozostanie części mężczyzn na Zachodzie jeszcze przez kilka lat stwarzały poważny problem rodzin podzielonych, a w konsekwencji utrzymywanie się wśród ludności miejscowej na Śląsku Opolskim po wojnie niespotykanej wcześniej dużej przewagi kobiet oraz nieproporcjonalnie dużego odsetka dzieci i starców[117], przy czym na dodatek ludność tę dziesiątkowały jeszcze choroby, głównie epidemia tyfusu[118].
Przypisy
[1] Przez „Śląsk Opolski” rozumiemy tu obszar przedwojennej rejencji opolskiej. Szerzej zob.: A. Hanich, Czas przełomu. Kościół katolicki na Śląsku Opolskim w latach 1945–1946, Opole 2008, s.8–9.
[2] Z. Kowalski, Powrót Śląska Opolskiego do Polski, Opole 1983.
[3] P. Madajczyk, Przyłączenie Śląska Opolskiego do Polski 1945–1948, Opole 1996.
[4] B. Linek, Polityka antyniemiecka na Górnym Śląsku w latach 1945–1950, Opole 2000.
[5] E. Nowak, Obozy na Śląsku Opolskim w systemie powojennych obozów w Polsce (1945–1950). Historia i implikacje, Opole 2002.
[6] Z. Woźniczka, Z Górnego Śląska do sowieckich łagrów, Katowice 1996; idem, Skutki wkroczenia Armii Czerwonej i działalności NKWD w 1945 roku. W: Województwo śląskie 1945–1950. Zarys dziejów politycznych, red. A. Dziurok, R. Kaczmarek, Katowice 2007; idem, Wstęp. W: Zakończenie wojny na Górnym Śląsku, red. Z. Woźniczka, Katowice 2006, s. 9–30; idem, Śląska codzienność po drugiej wojnie światowej, red. Z. Woźniczka, Katowice 2006.
[7] A. Hanich, Czas przełomu…
[8] Według „Schematismus des Bistums Breslau und seines delegatur – Bezirks für das Jahr 1863” – językiem polskim posługiwali się mieszkańcy następujących archiprezbiteratów (dekanatów): Biała Prudnicka, Bogacica (dekanat kluczborski), Bytom, Gliwice, Gościęcin, Łany, Olesno, Opole, Prószków, Racibórz, Stare Siołkowice, Strzelce Opolskie, Strzeleczki, Toszek, Ujazd. Językiem niemieckim posługiwano się w dekanatach: Głuchołazy, Grodków, Nysa, Otmuchów, Paczków i Prudnik. Por. A. Hanich, Język mieszkańców Śląska Opolskiego w połowie XIX w. według danych kościelnych, „Śląsk Opolski” 1996, nr 4, s. 9–12; idem, Język mieszkańców Opola i okolicy przed drugą wojną światową wg źródeł kościelnych, „Śląsk Opolski” 1998, nr 4, s. 16–19; idem, Język mieszkańców archiprezbiteratu bytomskiego według źródeł Kościoła katolickiego, „Zaranie Śląskie” 2001, nr 3/4, s. 141–153.
[9] Ks. Bolesław Kominek (1903–1974), administrator apostolski Śląska Opolskiego (1945–1951), wysiedlony z Opola przez władze komunistyczne 26.01.1951 r. Kiedy prymas S. Wyszyński w kwietniu 1951 r. uzyskał od papieża Piusa XII nominacje biskupie dla administratorów apostolskich Ziem Zachodnich i Północnych, był wśród nich także ks. infułat B. Kominek, wyznaczony jednakże na biskupa we Wrocławiu. Sakrę biskupią przyjął potajemnie w 1954 r. Posługę biskupią na Dolnym Śląsku mógł jednak objąć dopiero po wydarzeniach październikowych w 1956 r. Papież Jan XXIII w 1962 r. mianował go arcybiskupem tytularnym, zaś papież Paweł VI 28.06.1972 r. arcybiskupem metropolitą wrocławskim, a wreszcie, 5.03.1973 r., kardynałem. Zmarł 10.03.1974 r.
[10] Fragment artykułu pt. Mozaika na Opolszczyźnie, opublikowanego w pierwszą rocznicę powołania opolskiej administracji apostolskiej w krakowskim „Tygodniku Powszechnym” (z 28.07.1946 r.), w którym ks. B. Kominek, pod pseudonimem literackim Bolesława Kozielskiego, wyjaśniał po wojnie polskiej opinii publicznej specyfikę ludnościową Śląska Opolskiego.
[11] Byli to głównie członkowie Związku Polaków w Niemczech (ZPwN) utworzonego 27.08.1922 r. Podstawowym celem tej organizacji było uzyskanie dla ludności polskiej z obywatelstwem niemieckim praw i pozycji zabezpieczających ją przed wynarodowieniem. Jednocześnie ZPwN uznawał istniejące granice polsko-niemieckie, opowiadał się za ścisłą zasadą lojalizmu państwowego i odcinał się od wszelkiego rewizjonizmu granicznego i irredenty. Członkiem ZPwN mógł zostać każdy Polak, który ukończył 18 lat, uznał statut związku i opłacał składki.
[12] Por. S. Ossowski, Więź regionalna i więź narodowa na Śląsku Opolskim. W: S. Ossowski, Dzieła, t. 3: Z zagadnień psychologii społecznej, Warszawa 1967, s. 264, 274–275, 277–278, 294.
[13] Por. L. Kozołub, Rodzima wieś opolska. Kultura i życie społeczne. Studium socjologiczno-etnologiczne, Opole 1998, s. 20, 129 oraz W. J a c h e r, Więź społeczna w teorii i praktyce,Katowice 1987, s. 95.
[14] J. Rogall, Wojna, wypędzenie i nowy początek. W: J. Bahlcke, Śląsk i Ślązacy, współaut.: J. Rogall, Warszawa 2001, s. 183–184.
[15] E. Szramek, Śląsk jako problem socjologiczny. Próba analizy, Katowice 1934, cyt. za wyd.fototyp., Opole 1990, s. 21.
[16] Obliczono na podstawie danych zaczerpniętych z: „Handbuch des Erzbistums Breslau für das Jahr 1939”, wyd. przez Erzbistums Breslau; „Handbuch des sudetendeutschen und preußischen Anteiles der Erzdiözese Olmütz 1940”,wyd. przez Erzbischöfliches Ggeneralvikariat Branitz. Por też ks. B. Kominek, Administracja Apostolska Śląska Opolskiego w marcu 1946 r., mps, Archiwum Diecezji Opolskiej (dalej: adO), zespół: Administrator Apostolski a sprawy niemieckie; A. Sitek, Organizacja i kierunki działalności Kurii Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego w latach 1945–1956, Wrocław 1986, s. 19–22 i 30–35.
[17] Ks. B. Kominek, Administracja Apostolska Śląska Opolskiego w marcu 1946 r. … Por. A. Sitek, Organizacja i kierunki działalności Kurii…, s. 19–22 i 30–35.
[18] Ibid.
[19] Warto wspomnieć, że po wojnie w centrach wspomnianych miast, w miejsce wysiedlanej ludności niemieckiej, osiedliła się napływowa ludność polska, podczas gdy obrzeża w dalszym ciągu pozostały i są nadal śląskie, ponieważ powojenne wysiedlenia ludności niemieckiej nie objęły zasadniczo polskojęzycznych Ślązaków.
[20] Sprawozdanie ks. B. Kominka dla Stolicy Apostolskiej o stanie Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego w roku 1949, ADO, zespół: Ustanowienie Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego.
[21] Dekanat (gr. deka, łac. decem – dziesięć) – kościelna jednostka administracyjno-terytorialna w diecezji, obejmująca w założeniu dziesięć parafii (choć zdarza się niejednokrotnie, że jest ich kilka bądź kilkanaście), którą zarządza dziekan.
[22] Cyt. za A. Sitek, Organizacja i kierunki działalności Kurii…, s. 32. Według danych z 1929 r. Śląsk Opolski podzielony był na pięć ewangelickich rejonów kościelnych z superintendentami na czele, a mianowicie: 1) rejon kluczborski liczący 40 870 ewangelików, 20 parafii i 23 pastorów; 2) rejon raciborski liczący 17 414 ewangelików, 9 parafii i 9 pastorów; 3) rejon gliwicki liczący 36 005 ewangelików, 7 parafii i 11 pastorów; 4) rejon opolski liczący 26 697 ewangelików, 15 parafii i 17 pastorów; 5) rejon nyski liczący 19 243 ewangelików, 12 parafii i 13 pastorów. Stanowiło to łącznie: 140 229 ewangelików, 63 parafie i 73 pastorów na Śląsku Opolskim. Niektóre parafie ewangelickie w tym regionie należały jednak do kościelnych okręgów ewangelickich spoza terenu Śląska Opolskiego, a mianowicie: Młodoszowice, Jankowice Wielkie, Przylesie Brzeskie i Obórki należały do okręgu brzeskiego, zaś Wawrzyszów-Jeszkotle i Gnojna do okręgu strzelińskiego. Por. A. Sitek, Problem przejmowania kościołów ewangelickich przez katolików na Śląsku Opolskim po II wojnie światowej, Opole 1985, s. 20.
[23] W tej grupie nie mieściła się już wówczas miejscowość Biała, która była jedyną miejscowością Śląska Opolskiego, gdzie do 1812 r. Żydzi mogli się osiedlać. Por. F.A. Marek, Zaduma nad wielkością bezpowrotnie zniszczonej kultury żydowskiej na Górnym Śląsku, „Opole” 1992, nr 8/9, s. 23.
[24] Por. P. Maser, Jüdische Gemeinden in Oberschlesien (1.). W: Juden in Oberschlesien. Historischer Überblick. Jüdische Gemeinden (1.), Hrsg. P. Maser, a. Weiser, Berlin 1992, s. 69.
[25] Wyliczenia te zostały dokonane na podstawie danych z: „Handbuch des Erzbistums Breslau für das Jahr 1942”, Breslau 1942 i „Handbuch des sudetendeutschen und preußischen Anteiles der Erzdiözese Olmütz 1940”, Branitz 1940, wydany przez Erzbischöfliches Generalvikariat Branitz.
[26] Jest o tym również mowa w artykule autora niniejszej pracy, zob. A. Hanich, Kościół katolicki na Śląsku Opolskim w okresie przejścia z państwowości niemieckiej do polskiej (1945–1946). W: Kościół Opolski w PRL, red. M. Worbs, Opole 2007, s. 105–131 – zagadnienie opanowania Śląska Opolskiego przez armię Czerwoną w 1945 r. omówione jest szkicowo w dalszej części artykułu.
[27] Por. A. Konieczny, Śląsk a wojna powietrzna lat 1940–1944, Wrocław 1988, s. 201–202.
[28] Por. D. Tomczyk, Wyzwolenie Śląska Opolskiego w 1945, „Studia Śląskie” 1975, t. 27, s. 63–126; idem, Bitwa o Śląsk Opolski w 1945 r. (Stan badań i postulaty badawcze), „Studia Śląskie” 1977, t. 31, s. 169–204.
[29] Szerzej na ten temat pisze H. Stańczyk, Od Sandomierza do Opola i Raciborza, Warszawa 1998, s. 137–140.
[30] Por. I. Koniew, Notatki dowódcy frontu 1943–1945, Warszawa 1986, s. 389. H. Stańczyk przytacza nieco inne dane (por. Od Sandomierza …, s. 86), nie zmieniają one jednak zbytnio stosunku sił przeciwników.
[31] Por. T. Sawicki, Niemieckie Wojska Lądowe na froncie wschodnim, czerwiec 1944–maj 1945 (struktura), Warszawa 1987, s. 320–322.
[32] Por. D. Tomczyk, Śląsk Opolski – 1945. Militarne i polityczne problemy okresu wyzwolenia, Opole 1989, s. 324–325.
[33] Por. D. Tomczyk, Wyzwolenie Śląska Opolskiego w 1945…, s. 63–126; idem, Bitwa o Śląsk Opolski w 1945 r. …, s. 169–201.
[34] Por. D. Tomczyk, Śląsk Opolski – 1945. Militarne…, s. 360. W radzieckiej literaturze wojskowo-historycznej przyjmuje się na podstawie doświadczeń drugiej wojny światowej, że liczba rannych w toku walk była zazwyczaj dwa–trzy razy wyższa od liczby zabitych; można zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, iż łączne straty (zabici i ranni) walczących na ziemi opolskiej oddziałów Armii Radzieckiej musiały wynieść co najmniej 90 tys. osób, a być może nawet ok. 120 tys. ludzi. Por. B.C. Urłanis, Wojny a zaludnienie Europy, Warszawa 1962, s. 442–443.
[35] Są to informacje oparte głównie na źródłach radzieckich ponieważ w zachodnioniemieckiej literaturze historycznej brak jest nawet orientacyjnych danych o stratach Wehrmachtu i Volkssturmu za okres od stycznia do maja 1945 r. Por. D. Tomczyk, Śląsk Opolski – 1945. Militarne…, s. 360.
[36] Ksiądz J. Gutsfeld, proboszcz parafii Krowiarki w latach wojny, o tamtych dniach tak pisał w kronice: „mężczyźni do lat 60 […] jako cywile, słabo uzbrojeni, zmuszeni byli walczyć […], zbrodnią więc było posyłać tak licho wyposażonych ludzi do walki, zwłaszcza że nikt nie wierzył już w «zwycięstwo»”. Fragmenty kroniki parafii Krowiarki z lat 1945–1948 napisanej przez proboszcza ks. J. Gutsfelda, Archiwum Parafialne w Krowiarkach.
[37] Por. P. Madajczyk, Przyłączenie Śląska Opolskiego do Polski…, s. 88.Jak pisze Nina Kracherowa w przedmowie do wstrząsającej opowieści B. Waleńskiego, Na płacz zabrakło łez (Opole 1990) poświęconej tragedii Boguszyc w związku z „wyzwoleniem Śląska Opolskiego” przez armię Czerwoną w początkach 1945 r.: „Bronią, używaną w tej wojnie po obu stronach była także propaganda. Najsłynniejszym propagandystą niemieckim był Goebbels. Najsłynniejszym propagandystą radzieckim był przez lata wojny Ilja Erenburg, którego co dnia powtarzane: «Będziemy zabijać, zabijać, zabijać!» w końcu zaniepokoiło nawet Stalina. Zamiast słów Erenburga pojawiło się pod koniec wojny zdanie Stalina: «Hitlerzy przychodzą i odchodzą, naród niemiecki zostaje». to zdanie zostało jednak rozpowszechnione dopiero wtedy, kiedy walki toczyły się bliżej Berlina”.
[38] Por. H. Stańczyk, Od Sandomierza…, s. 263–267.
[39] Ks. P. Pyrchała, Historia kościoła i parafii pw. Świętego Józefa w Zabrzu, mps, Archiwum Parafii Świętego Józefa w Zabrzu, s. 10 – pisze, że w Zabrzu: „miejscowi byli komuniści niemieccy z ideowym komunistą Sauerem na czele, współpracując z NKWd, mieli za zadanie pomagać w wyłapywaniu przeciwników politycznych i dostarczać fachowców do pracy dla potrzeb Armii Czerwonej. Mieli też oni swój niechlubny udział przy internowaniu miejscowej ludności i wywożeniu jej na przymusowe roboty do ZSRR”.
[40] Por. W. Schwarz, Die Flucht und Vertreibung Oberschlesien 1945/46, Bad Neuheim 1965. W pracy tej, opartej na relacjach i wspomnieniach ówczesnych świadków tych wydarzeń – po wojnie mieszkańców RFN, autor przedstawił przebieg ewakuacji i żywiołowej ucieczki ludności w 16 powiatach górnośląskich.
[41] Ibid., s. 441.
[42] F.-C. Jarczyk, Die Dörfer des Kreises Neisse, Hildesheim 1982, s. 42.
[43] W Gliwicach, liczących w 1942 r. 117 240 mieszkańców, w marcu 1945 r. było ok. 70 tys. mieszkańców, a zatem w wyniku żywiołowej ucieczki i zorganizowanej ewakuacji przed nadejściem frontu, pofrontowych represji i wywózek do ZSRR ubyło ok. 50 tys. osób. Por. K. Sarna, Stosunki demograficzne. W: Historia Gliwic, pod red. J. Drabiny, Gliwice 1995, s. 492, 494; B. Tracz, Rok ostatni – rok pierwszy, Gliwice 1945, Gliwice 2004, s. 63.
[44] O roli NSDAP w przygotowaniach do obrony Górnego Śląska i ewakuacji patrz: R. Kaczmarek, Das Ende des Zweiten Weltkrieges in Oberschlesien, „deutsche Studien” 1995, Nr. 126/127, s. 191–197; R. Kaczmarek, Die Darstellung der letzten Kriegsmonate sowie Flucht und Vertreibung aus Oberschlesien in der polnischen und der deutschen Historiographie. W: 50 Jahre Flucht und Vertreibung. Gemeinsamkeiten und Unterschiede bei der Aufnahme und Integration der Vertriebenen in die Gesellschaften der Westzonen/Bundesrepublik und der SBZ/DDR. Hrsg. M. Wille, Magdeburg 1997, s. 114–123.
[45] Fragmenty kroniki parafii Lrowiarki ks. J. Gutsfelda.
[46] D. Tomczyk, Śląsk Opolski – 1945. Militarne…, s. 141.
[47] D. Tomczyk, Walki o Korfantów w 1945 r., „Kwartalnik Opolski” 1994, nr 3, s. 81.
[48] D. Tomczyk, Przymusowa ewakuacja i żywiołowa ucieczka ludności ze Śląska na początku 1945 r. W: Polska ludność rodzima na Śląsku w okresie Polski Ludowej, pod red. M. Lisa, cz. 3: (Materiały z badań w 1989 r. nad przeobrażeniami społecznymi i narodowymi na Śląsku), z. 1, Opole 1990, s. 86.
[49] A. Konieczny, Śląsk a wojna powietrzna lat 1940–1944…, s. 20.
[50] Z wywiadu D. Wodeckiej-Lasoty z ks. Wolfgangiem Globischem, duszpasterzem mniejszości niemieckiej, w 61. rocznicę wkroczenia Armii Czerwonej na Śląsk Opolski, zob. W. Globisch, Polakom trudniej wybaczyć, rozm. D. Wodecka-Lasota, „Gazeta Wyborcza” dod. „Gazeta w Opolu”
[51] G. Gunter, Letzter Loorbeer. Vorgeschichte, Geschichte der Kämpfe in Oberschlesien von Januar bis Mai 1945, Dülmen 1974, s. 127. Według D. Tomczyka w Byczynie legło w gruzach 124 domy, tj. 42% ogólnego stanu zabudowań miasta, por. D. Tomczyk, Śląsk Opolski – 1945. Militarne…, s. 139; por. też Wie Pitschen starb. Erlebnisberichte über den 19. Januar 1945, „Kreuzburger Heimathefte” 1953, Nr. 1.
[52] G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 130.
[53] Dane te uzyskano z wywiadu przeprowadzonego przez autora pracy z ks. H. Kałużą SVD, pochodzącym z Brynicy.
[54] S. Ossowski, Zagadnienia więzi regionalnej…, s. 288.
[55] Ponadto sześciu internowanych dobrzenian zmarło w ZSRR, a kolejnych sześciu internowanych zginęło w Opolu. Archiwum Parafii w Dobrzeniu Wielkim. Por. Ks. J. Polok, 70 lat kościoła p.w. Świętej Katarzyny w Dobrzeniu Wielkim. Fakty – wydarzenia – ludzie, Dobrzeń Wielki 2004, s. 15.
[56] G. G u n t e r, Letzter Loorbeer…, s. 136.
[57] Ibid., s. 137.
[58] G. Duda, Rok 1945 w Oleśnie. W: Rzeka, która łączy … Historia lokalna powiatu oleskiego, Olesno–Gliwice 2003,s. 178.
[59] Informacja uzyskana od ks. Józefa Swolanego, proboszcza parafii w Kotorzu Wielkim.
[60] Informacja uzyskana od ks. Franciszka Lercha, proboszcza parafii w Osowcu–Węgrach.
[61] Informacja uzyskana 16.12.2000 r. od ks. prałata G. Kałuży, proboszcza parafii katolickiej w Ozimku; por. G. G u n t e r, Letzter Loorbeer…, s. 137.
[62] Informacja uzyskana od ks. Rufina Grześka, proboszcza parafii w Dębskiej Kuźni.
[63] Informacja uzyskana od ks. prałata Wojciecha Skrobocza (1935–2004), wieloletniego duszpasterza (1959–2004) w parafii Świętej Kkatarzyny w Groszowicach, która w 1945 r. obejmowała miejscowości: Groszowice, Grotowice, Grudzice i Malina.
[64] Informacja uzyskana od ks. Huberta Janowskiego, proboszcza parafii Wniebowzięcia NMP w Opolu–Gosławicach, która w 1945 r. obejmowała miejscowości: Gosławice i Kolonia Gosławicka.
[65] G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 367. „Polityczne wyrachowanie niszczenia pod koniec ostatniej wojny wszystkiego co germańskie na Śląsku Opolskim świadczy m.in. o tym, że porównanie barbarzyńskiego niszczenia Warszawy przez hitlerowców po Powstaniu Warszawskim w 1944 r. z miastami na Śląsku niszczonymi przez Armię Czerwoną w 1945 r. nie wydaje się zbyt dalekie”. Stwierdzenie profesora W. Lesiuka z Uniwersytetu Opolskiego w liście do autora pracy z 5.12.2000 r. ADO, zespół: Rok 1945. Por. F. Kremser, Opolskie zaduszki 24 stycznia – rocznica wyzwolenia Opola przez Armię Czerwoną, „Nowiny Opolskie” 1990, nr 1, s. 1, 6.
[66] G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 144.
[67] W Zakrzowie był miejski port na rzece Odrze. W magazynach portowych były również składy żywności i napojów alkoholowych. Czerwonoarmiści znaleźli je, popili się i to najprawdopodobniej przyczyniło się do spowodowania owej masakry na ludności cywilnej. Potwierdza to także we wspomnieniach ks. W. Globisch: „Jak na nieszczęście niemieckie władze nie zdążyły w porcie w Zakrzowie opróżnić magazynów ze spirytusem i sołdaci się popili. A wiadomo, co robi z człowieka wódka. Moja rodzina ocalała, bo uciekła najpierw do Korfantowa, a potem do Widnawy po czeskiej stronie”, W. Globisch, Polakom trudniej wybaczyć… Swoistą pamiątką po tamtych wydarzeniach jest list, jaki napisał ołówkiem (po rosyjsku), na jednej z kart (s. 51) wspomnianej księgi zmarłych w opolskiej (obecnie katedralnej) parafii Świętego Krzyża, nieznany z imienia żołnierz radziecki, który w pierwszych godzinach po zdobyciu miasta 24.01.1945 r. znalazł się na plebanii katedralnej. Listu tego nie zdążył jednak wysłać. Oto jego treść w polskim tłumaczeniu: „Pozdrowienie frontowe. Dzień dobry, droga siostro Halino! W pierwszych słowach mojego listu pozwól przekazać sobie gorące bojowe czerwonoarmiejskie pozdrowienia. Jestem żywy i zdrowy, a tobie życzę wszystkiego najlepszego na tym świecie”. Por. S. Baldy, Wpływ kultu Obrazu Matki Bożej Opolskiej na dynamikę życia religijnego w Parafii Świętego krzyża w Opolu w latach 1810–1985, Wrocław 1987, praca doktorska napisana na Papieskim Wydziale teologicznym we Wrocławiu, mps w Archiwum Parafii Katedralnej w Opolu, s. 136.
[68] Por. G. Gunter, Letzter Loorbeer..., s. 146.
[69] Por. B. Waleński, Na płacz zabrakło łez, Opole 1990, s. 49, 96.
[70] Por. Bericht über das Kriegsgeschehen und die begangenen Verbrechen durch die Sowjetarmee ende Januar 1945 in der Pfarrgemeinde Gottesdorf (Boguschütz), Kreis Oppeln, ADO, zespół: Mniejszość Niemiecka.
[71] Por. G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 356.
[72] Por. Archiwum Parafii Wniebowzięcia NMP w Otmęcie. W kronice parafialnej, w zapiskach datowanych na rok 1945, wieloletni proboszcz w Otmęcie, ks. F. Dusza tak oto opisywał to wszystko, co zastał przychodząc do tej parafii w lipcu 1945 r.: „Rok 1945 był dla parafii otmęckiej wielkim nieszczęściem. Przechodzący front drugiej wojny światowej pozostawił po sobie straszne spustoszenia. Ofiarą frontu padł proboszcz i dziekan, ks. Hubert Demczak, 5 sióstr klasztornych, ponad 120 parafian. kościół parafialny został spalony i zburzony, także klasztor Sióstr Franciszkanek i ponad 60 innych budynków w parafii”. Z. Glaeser, U źródeł własnej tożsamości, Opole 2003, s. 105.
[73] Opracowano na podstawie pisemnej relacji ks. Ernesta Lange oraz w oparciu o materiały zebrane przez ks. Stanisława Szulca – proboszcza w Gogolinie w latach 1945–1970; por. J. Kaps, Vom Sterben schlesischer Priester 1945–1946. Ein Ausschnitt aus der schlesischen Passion, 2. aufl., Köln 1988, s. 63–64; S. Schulz, Ksiądz Karol Lange (1870–1945), Opole 1993.
[74] Dane te uzyskano z wywiadu przeprowadzonego przez autora pracy z ks. prałatem Wernerem Szygulą, proboszczem w Ujeździe. Ze sprawozdania pierwszego powojennego proboszcza w Ujeździe, ks. Franciszka Grabischa z 5.08.1945 r. dowiadujemy się, że spaliła się cała plebania i inne budynki gospodarcze z końcem stycznia 1945 r. Ksiądz F. Grabisch prosił też Kurię o zwolnienie z kolekt, gdyż „Miasto Ujazd w 75% spalone, probostwo także, kościół w dużej mierze uszkodzony, ludność będąc ewakuowaną, została w zupełności ograbiona, dlatego bardzo zubożała”, AKO, zespół: Akta lokalne parafii Ujazd.
[75] Por. F. Grabelus, Dzieje parafii Świętego Jacka w Kamieniu Śląskim, Opole 2005, s. 255–256.
[76] G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 149.
[77] Por. R. Schlegel, Gleiwitz in alter und neuer Zeit, Dülmen 1985, s. 227. Jak pisze B. Tracz: „Po wkroczeniu oddziałów armii Czerwonej do Gliwic w mieście zapanował terror. Pierwszymi jego ofiarami byli mieszkańcy tych dzielnic, które już pierwszego dnia ataku znalazły się w rękach radzieckich: Sobiszowic, Żernik i rejonu parafii Chrystusa Króla. Jak zawsze wtedy, kiedy stosuje się zasadę odpowiedzialności zbiorowej, represje dotknęły przede wszystkim Bogu ducha winnych ludzi – głównie kobiety, starców i dzieci tylko dlatego, że byli Niemcami, bądź za takich zostali uznani przez zwycięzców. Rozstrzeliwano z zemsty lub dla rabunku […]. W śródmieściu mieszkańców rozstrzeliwano m.in. w rejonie placu Piłsudskiego. krwawo rozprawiono się także z Francuzami i Ukraińcami przebywającymi w niewoli i na robotach przymusowych w Gliwicach i okolicy. Ofiary znajdowano jeszcze długo po zakończeniu walk w okolicznych lasach i w gruzach spalonych domów. Na cmentarzach miejskich powstały zbiorowe mogiły, gdzie grzebano zamordowanych. Mogiły takie założono m.in. na Cmentarzu Centralnym, Cmentarzu Starokozielskim, Cmentarzu Lipowym oraz na cmentarzach w Bojkowie, Ligocie Zabrskiej, Trynku, Sobiszowicach, Żernikach i Wójtowej Wsi. Terror ustał po upływie około tygodnia od chwili zajęcia miasta, z chwilą objęcia władzy przez komendanturę wojenną Armii Czerwonej. W chwili obecnej z braku materiału źródłowego trudno jest określić, które oddziały dokonywały ataków zemsty na ludności cywilnej, czy były to represje zorganizowane, czy samowolne i kiedy (czy w ogóle?) był wydany rozkaz zakazujący represji skierowanych w stronę ludności cywilnej. Relacje mieszkańców wskazują na fakt, że po upływie kilku dni (maksymalnie 1 tygodnia) bezmyślny terror ustał i rozpoczęły się aresztowania przez funkcjonariuszy NKWD konkretnych osób oskarżonych o współpracę z reżimem hitlerowskim”. B. Tracz, Rok ostatni – rok pierwszy…, s. 42–43.
[78] Por. R. Schlegel, Gleiwitz in alter und neuer Zeit…, s. 227.
[79] Por. G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 157.
[80] Informacja uzyskana 10.02.2002 r. od ks. infułata Pawła Pyrchały, długoletniego proboszcza parafii pw. Świętego Józefa w Zabrzu i zarazem dyrektora Wydziału Duszpasterskiego Kurii Diecezjalnej w Gliwicach, w posiadaniu autora. O działaniach wojennych i zajęciu Zabrza przez Armię Czerwoną w 1945 r. pisze też: P. Nadolski, Zabrze wczoraj, Gliwice 1995, s. 5–10.
[81] Por. J. Bonczol, Działania wojenne i rozstrzeliwania ludności cywilnej. W: Ofiary stalinizmu na ziemi bytomskiej w latach 1945–1956. Dokumentacja zbrodni. Praca zbiorowa pod red. J. Drabiny, Bytom 1993; J. Drabina, Historia Bytomia 1254–2000, Bytom 2000, s. 12–67.
[82] Informacja uzyskana od ks. Eugeniusza Kozoka, proboszcza parafii pw. Chrystusa Króla w Bytomiu-Stolarzowicach, w posiadaniu autora.
[83] Informacja uzyskana od ks. Tadeusza Romanka, proboszcza parafii pw. Świętego Józefa Robotnika w Bytomiu, w posiadaniu autora.
[84] Por. G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 260.
[85] Ibid., s. 260.
[86] Ibid., s. 261
[87] Ibid., s. 263.
[88] Ibid., s. 394.
[89] Por. G. Hoffmann, Neisse, 14. Februar 1945. Tagebuch der Grete Hoffmann vom 14. Februar 1945 bis 9. Juli 1946, Hildesheim 2003.
[90] G. Gunter, Letzter Loorbeer…, s. 393; por. także J. Kaps, Vom Sterben…, München 1950, s. 108–109 (rozdział „Schicksale schlesischer Ordensschwestern”)
[91] Ibid.
[92] Ibid., s. 408–409.
[93] Wspomnienia ks. D. Pyki, powojennego duszpasterza w Głuchołazach, AKO, zespół: Akta personalne ks. D. Pyki. Ks. Dominik Pyka (SVD) (z archidiecezji wrocławskiej), urodzony w 1903 r., wyświęcony na kapłana w 1931 r., katecheta w Głuchołazach w latach 1945–1946, proboszcz parafii w Głuchołazach i ex currendo parafii w Podlesiu w latach 1946–1948, a następnie proboszcz parafii w Koźlu w latach 1948–1958, dziekan w latach 1947–1948, na emeryturze w latach 1958–1982. Zmarł 12.06.1982 r.
[94] Por. H. Stańczyk, Od Sandomierza…, s. 285–286.
[95] Informacja uzyskana z toszeckiego Koła Deutsches Freundschaftskreis (DFK) 20.05.2004 r., w posiadaniu autora; por. też: Z. Woźniczka, Obóz NKWD w Toszku – 1945 r., „Rocznik Muzeum w Gliwicach” 2002, t. 17, s. 277–302.
[96] Na tę ostatnią kwestię pewne światło rzucają wyrywkowe wyliczenia przeprowadzone w kilku parafiach, np. z parafii w Czarnowąsach, liczącej 5300 wiernych, zginęło w trakcie ewakuacji 90 osób, a z parafii w Żelaznej k. Opola, liczącej 1260 wiernych – 11 osób.
[97] Sprawozdanie Powiatowego Oddziału Urzędu Informacji i Propagandy w Bytomiu za okres 11.08.–6.09.1945 r. o nastrojach ludności, dok. 258, zob.: Niemcy w Polsce 1945–1950. Wybór dokumentów, red. H. Borodziej, H. Lemberg, t. 2: Polska Centrala. Województwo śląskie, wybór i oprac. I. Eser, J. Kochanowski, Warszawa 2000, s. 386.
[98] J. Neja, Wyzwoliciele – gwałciciele. Z akt bezpieki o przestępstwach czerwonoarmistów, „Gazeta Wyborcza” dod. „Gazeta w Opolu” 2005, z 25–26.05.
[99] Niesprawiedliwością jednak byłoby obarczać wszystkich żołnierzy Armii Czerwonej za popełnione po zajęciu Śląska Opolskiego zbrodnie, gwałty i rabunki. Byli wśród nich również i tacy, którzy okazywali ludności pomoc i bawili się z dziećmi, wspominając pozostawione na wschodzie rodziny. Niektórzy deklarowali: „Rosjanie to dobry naród, najpierw Hitler kaput, potem Stalin kaput i wtedy wszystko będzie dobrze”. B. Tracz, Rok ostatni – rok pierwszy…, s. 44.
[100] Termin „wyzwolenie Śląska Opolskiego” powstał na użytek propagandy PRL i tak naprawdę mijał się z prawdą historyczną, ponieważ pojęcie „wyzwolenia” może odnosić się wyłącznie do uwolnienia spod okupacji niemieckiej ziem zajętych i okupowanych przez III Rzeszę w czasie drugiej wojny światowej. Natomiast Śląsk Opolski w 1945 r. był integralną częścią państwa niemieckiego. Nie mógł więc zostać wyzwolony, ale – jako terytorium niemieckie – został zdobyty i zajęty przez Armię Czerwoną. Natomiast jeśliby mówić o „wyzwoleniu Śląska Opolskiego” to tylko w sensie uwolnienia go od reżimu nazistowskiego.
[101] Faksymile dwujęzycznego ogłoszenia o konieczności stawienia się do pracy na rzecz Armii Czerwonej – w języku polskim (w gwarze śląskiej) oraz w języku niemieckim – wystosowane10.04.1945 r. przez naczelnika gminy do mieszkańców gminy Bobrek, zamieszczone jest w IPN-owskim opracowaniu pt. Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, red. A. Dziurok, M. Niedurny, Katowice 2004, s. 110.
[102] M. Golon, Od Pomorza Gdańskiego do Górnego Śląska – deportacje ludności cywilnej z ziem polskich do obozów pracy w ZSRR w 1945 r. W: Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, red. A. Dziurok, M. Niedurny, Katowice 2004, s. 26.
[103] Por. S. Fertacz, Problemy statystyki Górnoślązaków deportowanych w 1945 r. do ZSRR. W: Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, red. A. Dziurok, M. Niedurny, Katowice 2004, s. 48.
[104] J. Drabina, Historia Bytomia 1254–2000…, s. 254; J. Drabina, Dokumenty o poczynaniach władz radzieckich i polskich w mieście (1945–1947), „Roczniki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu” 1997, nr 7: Bytom. Wykopaliska – zabytki – dokumenty – wspomnienia, s. 176. Z ówczesnej gminy Miechowice deportowano ok. 1000 osób, ze Stolarzowic – ok. 400, z Radzionkowa – ok. 300, z Szombierek – ok. 500, z Bobrka – ok. 800, z Chorzowa – według bardzo niepełnych danych – powyżej 130 osób, z tym że faktyczna liczba, według J. Drabiny, może być nawet trzykrotnie większa. Por. J. Drabina, Historia Chorzowa: od 1868 do 1945 roku, Chorzów 1999, s. 283–285. Szczegółowe dane zamieszczone przez J. Drabinę pochodzą przede wszystkim z opracowania: Ofiary stalinizmu na ziemi bytomskiej w latach 1945–1956…; B. Tracz, Rok ostatni – rok pierwszy…, s. 62.
[105] Por. Z. Gołasz, „Śląska tragedia” w Zabrzu w 1945 r. Internowania i deportacje, Zabrze 2005, s. 75–299; por.: Pamięć o deportowanych i żołnierzach-górnikach. Odsłonięta historia, „Gość Niedzielny” (gliwicki) 2004, nr 38, s. III.
[106] E. Borkowska, Wstępne wyniki badań nad deportacjami ludności powiatu gliwickiego przez Armię Czerwoną. W: Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, red. A. Dziurok, M. Niedurny, Katowice 2004, s. 104–109.
[107] J. Bonczol, Rok 1945. Internowanie i zsyłka. W: Historia Gliwic. Praca zbiorowa pod red. J. Drabiny, Gliwice 1995, s. 434.
[108] Por. K. Banaś, Kategorie osób deportowanych z Górnego Śląska do ZSRR w 1945 r. W: Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, red. A. Dziurok, M. Niedurny, Katowice 2004, s. 51–66.
[109] D. Tomczyk, Walki o Korfantów w 1945 r., …, s. 82; por. idem, Przymusowa ewakuacja i żywiołowa ucieczka ludności ze Śląska…, s. 92.
[110] F.-C. Jarczyk, Die Dörfer des Kreises Neisse…, s. 127.
[111] H. Stańczyk, Od Sandomierza…, s. 269–270. Por. S. Fertacz, Problemy statystyki Górnoślązaków deportowanych w 1945 r. do ZSRR…, s. 49; Z. Woźniczka, Z Górnego Śląska do sowieckich łagrów…
[112] Por. M. Niedurny, Warunki życia i pracy deportowanych Górnoślązaków na przykładzie obozów Regionu Doniecko-Naddnieprzańskiego. W: Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, red. A. Dziurok, M. Niedurny, Katowice 2004, s. 67–79.
[113] Ibid.
[114] Ibid., s. 79; K. Miroszewski, Obozy radzieckie a deportacje Górnoślązaków. W: Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, red. A. Dziurok, M. Niedurny, Katowice 2004, s. 40. Ludziom tym zarówno praca w kopalni w czasach niemieckich, jak i czas internowania w ZSRR nie zostały później zaliczone do emerytury, bo gdy Sejm 31.05.1996 r. uchwalił ustawę o świadczeniu pieniężnym przysługującym osobom deportowanym do pracy przymusowej oraz osadzonym w obozach pracy przez III Rzeszę i ZSRR (por. „Dziennik Ustaw” z 1996 r. nr 87), ustawa ta nie objęła tego kręgu osób. W rozumieniu tej ustawy chodziło wyłącznie o deportowanych z terytorium państwa polskiego, ale w jego granicach sprzed dnia 1.09.1939 r.
[115] Szacunek oparto na danych uzyskanych z kwerendy przeprowadzonej przez autora pracy wśród śląskich mieszkańców 15 wybranych parafii w diecezji opolskiej i gliwickiej.
[116] Szacunek ów oparto na własnej kwerendzie przeprowadzonej w kilkudziesięciu wybranych parafiach – w których księgi metrykalne szczęśliwie przetrwały wojnę – w oparciu o dane zaczerpnięte z ksiąg zmarłych z lat 1939–1945. W księgach tych odnotowywany był fakt śmierci żołnierzy pochodzących z parafii, którzy polegli na frontach drugiej wojny światowej. I tak, np. z parafii Świętego Józefa w Zabrzu, liczącej 21 000 wiernych – poległo na wojnie 180 żołnierzy, nie licząc bardzo wielu zaginionych; z parafii Racibórz–Ocice, liczącej 1500 wiernych – poległo na wojnie 79 mężczyzn, z parafii Stare Budkowice, liczącej 3381 wiernych – na frontach zginęło 315 mężczyzn, z parafii Zagwiździe (obejmującej wówczas również wieś Murów), liczącej ogółem 2220 wiernych – zginęło ok. 200 mężczyzn, z parafii Głuchołazy, liczącej 10 500 wiernych – zginęło 243 mężczyzn, z parafii Paczków, liczącej 7000 wiernych – poległo na wojnie 239 mężczyzn, z parafii Chocianowice (obejmującej również miejscowość Ciarka), liczącej ogółem 1350 wiernych – poległo na wojnie 200 mężczyzn, z (obecnej) parafii Domecko, liczącej 1400 wiernych – poległo na wojnie 160 mężczyzn, z parafii Dobrzeń Wielki, liczącej 4500 wiernych – poległo na wojnie 313 mężczyzn, z parafii Chróścice, liczącej 3500 wiernych – poległo na wojnie 350 mężczyzn (z tego 50 zmarło w czasie internowania w Rosji, bądź krótko po powrocie z internowania), z parafii Modzurów, liczącej 936 wiernych – poległo na wojnie 71 mężczyzn, z parafii Kamień Śląski, liczącej 4700 wiernych – poległo na wojnie 200 mężczyzn, z parafii Czarnowąsy, liczącej 5300 wiernych – poległo na wojnie 223 mężczyzn, z parafii Żelazna, liczącej 1260 wiernych – poległo na wojnie 85 mężczyzn. I choć dane te dotyczą strat wyłącznie wśród katolików, to oparty o nie szacunek odnośnie do liczby poległych (10% ogółu parafian) jest bliski prawdy, ponieważ ewangelicy stanowili nie więcej niż 10% ogółu mieszkańców Śląska Opolskiego.
[117] S. Senft, Weryfikacja narodowa i repolonizacja na Śląsku w latach 1945–1950. W: „Przebudź się, serce moje i pomyśl”. Przyczynek do historii stosunków między Śląskiem a Berlinem-Brandenburgią od 1740 roku do dzisiaj / „Wach auf, mein Herz, und denke”. Zur Geschichte der Beziehungen zwischen Schlesien und Berlin-Brandenburg von 1740 bis heute, red. A. Herzig, W. Lesiuk, Berlin–Opole 1995, s. 443.
[118] Na przykład w 1945 r. w Nysie zmarło na tyfus 1361 osób, w Baborowie – ponad 100 osób, w Krowiarkach – 50 osób, w Kietrzu – 43 osoby. Informacje uzyskane od proboszczów parafii w Nysie, Baborowie, Krowiarkach i Kietrzu, w posiadaniu autora.
Zobacz też…

1 maja 1945 r. w Opolu
1 maja 1945 r. w Opolu W Archiwum Państwowym w Opolu zachowała się relacja pochodów majowych z 1945 r. – liczba mnoga nie jest tu błędem, bowiem odbyły się dwa – jeden 1 maja i drugi 3 maja. A dokładnie to ten drugi udał się tylko częściowo – dlaczego? Odpowiedź znajdziemy poniżej. Poniżej dosłowny cytat…

Jak odradzało się harcerstwo w Opolu
Jak odradzało się harcerstwo w Opolu w 1945 r. Przedstawiamy zachowaną w naszych zbiorach relację Andrzeja Rożanowicza o pierwszych tygodniach funkcjonowania Opola po przekazaniu miasta pod polska władzę w marcu 1945 r. Jej autorem jest Andrzej Rożanowicz (1925-2011) – harcerz, prawnik i ekonomista o międzynarodowej sławie. Podczas okupacji pod pseudonimem „Głuszec” kierował swoim zastępem – harcerskiej…

Relacje świadków historii
Krzysztof Kleszcz Instytut Śląski Relacje świadków historii w 65. rocznicę przesiedleń „Pryzmat” – Biuletyn Stowarzyszenia Nasz Grodziec, Numer specjalny; 6 czerwca 2010 / „Gazeta Wyborcza”. Dodatek opolski; grudzień 2010/styczeń 2011 Prezentowane wspomnienia zostały nagrane w ramach prowadzonej przez Stowarzyszenie „Nasz Grodziec” akcji pod tytułem Opowiedz mi swoje życie. Nagrań dokonali między innymi: Sebastian Głowacki, Jan…